wstecz SŁOWO V powrót do strony głównej

SŁOWO I · SŁOWO II · SŁOWO III · SŁOWO IV · SŁOWO V · SŁOWO VI · SŁOWO VII

„Pragnę” (J 19[,28]).

Pragnienie [zbawienia] dusz, jakie dręczy Chrystusa, bardzo się przyczynia do ich nawrócenia.

           Bardzo znakomity pisarz ze wspólnoty kartuzów, Suriusz[1], opowiada, że pewien młodzieniec o imieniu Landelin wywodzący się z przedniej szlachty francuskiej, odciągnięty przez niegodziwe usiłowania krewnych od postanowienia podjęcia życia zakonnego, rozluźniwszy w burzliwym wieku cugle swobody, przystał do szajki rozbójników. Stał się też z czasem ich przywódcą. Gdy pewnej nocy zbierał oddziały swych [ludzi], by obrabować dom jakiegoś bogatego Krezusa[2], spostrzegł, że brakuje mu jednego z bardziej bliskich, który został pozbawiony życia nagłym ciosem śmierci. Przybity z tego powodu smutkiem, w miejsce rozbojów, pogrążył się w ospałą bezczynność. I oto we śnie widzi, że złe duchy porywają do piekła tego, którego śmiercią był przygnębiony. A jakiś bardzo dobry duch (był to anioł stróż) zapytał go tymi słowami: „Hej, czy i teraz będziesz jego towarzyszem?” Przestraszony widokiem piekielnej przepaści nie zechciał być Tezeuszem dla swego Peritoosa[3]. Przebudziwszy się, zerwał z wadami i bardzo się zmienił. Trzy razy nawiedził progi Świętych Apostołów. Potem wybudował wiele klasztorów. Dokonał też licznych cudów. I wreszcie, leżąc w popiele i włosiennicy, bardzo świątobliwie umarł.

         Bardzo więc pomogło Landelinowi jeszcze za życia wstąpienie do piekła i nie na darmo oczami duszy choć we śnie obejrzenie kąpieli przygotowanej grzesznikom.

         Ja naprawdę nie chcę tu nikogo nawracać ze złej na dobrą drogę przedstawianiem ogromu wiecznych mąk. Niech raczej dla każdego będzie pobudką bardzo gorące pragnienie zbawienia naszych dusz, które Syn Boży bardzo mocno zawsze odczuwał. To właśnie pragnienie chcę tu bardzo szczegółowo przedstawić.        

Proszę cię czytającego łaskawie to rozważanie, abyś usiłował jeszcze bardziej podobać się Bogu, jeśli cię łaska Boża przyprowadziła do wyższego stopnia doskonałości. A jeśli z powodu miłości do rzeczy stworzonych bardzo oddaliłeś się od swego Stwórcy, proszę: „Zawróć, nie jest to dobra droga, zawróć; zginęli wszyscy, którzykolwiek tą drogą szli”. Zawróć i daj do picia upragniony przez Jezusa kielich twojego nawrócenia.

         Najpełniej nawrócony spośród upadłych królów, znany Dawid, jak to opowiadają święte Księgi, kiedy ukrywał się w jaskini Adullam w obawie przed prześladowcami, poczuł ogromne pragnienie napicia się z bardzo przeźroczystego źródła [znajdującego się] przy bramie ojczystego Betlejem. Pociągało ono ludzi ku sobie krystaliczną wodą. Wówczas jednak było zajęte przez wrogich Filistynów. Nie ukrywając, że był [spragniony], zawołał wobec stojących przy nim towarzyszy broni: „Oby mi kto dał się napić wody ze studni, która jest w Betlejem u bramy” (2Krl 23[,15]).

         Może kogoś wprawić w zdziwienie tak nieznaczne umartwienie, tak zaś gruba i jawna cielesność, tego bardzo mężnego a jednocześnie bardzo świętego króla, z powodu której trzech bardzo dzielnych bohaterów swego wojska wystawił na bardzo oczywiste niebezpieczeństwo. Musieli oni do cysterny przejść przez środek nieprzyjacielskich szyków, by dogodzić podniebieniu króla. Zarówno też mógłby ktoś zarzucić Dawidowi, że będąc doświadczonym wojownikiem, takie wybrał miejsce dla siebie i wojska, gdzie trzeba było cierpieć na brak rzeczy najpotrzebniejszej, a mianowicie wody.                  Ale ja dostrzegam tu wielką tajemnicę. Wielce sprawiedliwy Dawid był figurą Zbawiciela świata. Między innymi Ojcami wskazał na to bardzo wyraźnie św. Remigiusz[4] w tych  słowach: „Słowo Dawid etymologicznie znaczy: ‘silny ręką’ lub ‘miły z wyglądu’. To wskazuje na Chrystusa, który jest ręką silny, bo zwyciężył diabła i rozdał jego łupy. Jest miły z wyglądu, bo nie tylko ludzie, ale i aniołowie pragną Go widzieć”.

         A zatem, pragnący Dawid oznacza pragnącego Chrystusa. By jednak całościowo zrozumieć zagadnienie, trzeba zastanowić się co oznacza słowo Betlejem, przy bramie którego znajdowała się ta znakomita cysterna, która w Dawidzie - figurze Chrystusa, wzbudziła tak przedziwne pragnienie. Grzegorz Wielki mówi: „Betlejem oznacza dom chleba”. Koło tego chleba znajdowała się woda, bo Pan Jezus niczego nigdy nie łaknął, niczego nie pragnął, oprócz zbawienia dusz. Dlatego to, gdy pewnego razu uczniowie troskliwie prosili Go: „Rabbi, jedz”, mówią, że im odpowiedział: „Mam Ja pokarm do jedzenia, o którym wy nie wiecie”. By jednak lepiej Go zrozumieli, dodał: „Mój pokarm jest, żebym czynił wolę Tego, który mnie posłał, abym wykonał sprawę Jego” [J 4, 31-34].

Jaką sprawę? „Wezwania ludzi do nawrócenia i przyprowadzenia ich znowu do Ojca”, mówi znany św. Albert Wielki[5].

         Gdy więc nasz Zbawiciel w osobie Dawida pragnął wody z cysterny betlejemskiej, to „łaknął i pragnął” nie pokarmu i napoju ludzkiego, lecz zbawienia”, jak zaznacza Biskup mediolański [św. Ambroży].

         Niech mi będzie wolno jaśniej rozpatrzyć to bardzo intensywne pragnienie dusz, które wciąż dręczy Syna Bożego. Przyrodnicy uczą, że istnieje pewien rodzaj wężów, zwanych dipsadami, które, kąsając człowieka, przelewają w niego tak bardzo szkodliwą truciznę, że [on] nagle bardzo pragnie napoju. Nieustannie pijąc, nie może jednak ugasić pragnienia.

         Ale wróćmy do tematu. Ten starodawny wąż, gdy ukąsił Rodziców naszego rodzaju, wylał w nich [z siebie] takiego wirusa, że w Adamie wszyscy umieramy. Jest poza wszelką wątpliwością, że Jezus Chrystus absolutnie nie został porażony tą jadowitą trucizną piekielnego dipsada, ponieważ narodził się z Maryi, ujarzmicielki tego węża, której nie dotknął nie tylko sam grzech, ale nawet podnieta do grzechu. I w tym przede wszystkim celu wziął na siebie szatę ciała ludzkiego, by dostarczyć lekarstwa na tę zarazę. Z miłości ku nam wziął na siebie nasze słabości i – jak świadczy Prorok – nosił nasze choroby i obarczył się boleściami (Iz 53,4), „Stał się podobnym do ludzi i postawą znaleziony jako człowiek” [Flp 2,7]. Takim wreszcie ustawicznym płonął pragnieniem zbawienia naszych dusz, że mogło się wydawać, iż został w jakiś sposób ukąszony przez piekielnego węża dipsada.

         Dlatego kardynał Hugo[6] pięknie powiedział: „Dziwne, że [.....]  Źródło odczuwa pragnienie [.....], ale to wszystko dla nas”.

         On niegdyś wołał w świątyni Jerozolimskiej: „jeśli kto pragnie, niech do Mnie przyjdzie a pije” [J 7,37]. On też w osobie Dawida ujawnił swoje pragnienie, wołając: „Oby mi kto dał się napić wody ze studni, która jest w Betlejem u bramy”. I to wszystko z powodu nas. Idźmy dalej.

         Umiłowany przez Jezusa uczeń opowiada, jak to Jezus zdążał z Judei do Galilei przez Samarię. Gdy przybył do miasta „Sychar, znużony drogą, siedział tak przy studni. Godzina była prawie szósta” (J 4[,6]). Tymczasem przyszła kobieta z wiadrem zaczerpnąć wody. On jej powiedział: „Daj mi pić” [tamże, 7]. O niewiasto stokroć błogosławiona, którą prosił o napój Ten, który jest Stwórcą wszelkich płynów. Szybciej, szybciej zanurz wiadro w źródło i pokrzep swą zimną wodą Źródło wszelkich dóbr. Nie chce. Dlaczego? Bo przyznaje się do tego, że jest Samarytanką. „Jakże Ty będąc Żydem, prosisz pić ode mnie, która jestem niewiastą Samarytańską?” (Odważa się dysputować z Odwieczną Mądrością). „Żydzi bowiem nie obcują z Samarytanami” [tamże, 9].

         Czy może chcecie już wiedzieć, ciekawi ludzie, jakie znaczenie miał powód, dla którego Samarytanka odmówiła Chrystusowi napoju? Posłuchajcie więc przemiłego Opata z Clairveaux[7], który takie na ten temat snuje rozważanie: „Samarytanka znaczy „próżna istota”, która poszukuje tylko swawoli, przyjemności, rozpusty, żądzy posiadania i wszelkich pragnień światowych”. Czyż nie tak? Taką była owa Samarytanka! Próżna, swawolna, rozpustna, łakoma, pełna światowych pragnień! Któż by więc się dziwił, że ona nie chciała dać łyku zimnej wody prawdziwemu Izraelicie, największemu wrogowi takich wad?

         Rozważ jak wielkie pragnienie dręczyło Jezusa, kiedy prosił o napój tę kobietę; z jak wielką tęsknotą pragnął zbawienia tej próżnej istoty, tej aroganckiej i dzikiej. Albert Wielki uczy, że „bardziej pragnął zbawienia duszy [tej kobiety], niż napicia się wody”.

Najpierw z jej przyczyny był „zmęczony” bardzo szybkim podążaniem do miasta, by nie minęła znana Mu od wieków chwila przyjścia jej do studni. Złoty nauczyciel[8] mówi: „Wiedział Pan, o której godzinie inni odpoczywali, o tej ona zwykła chodzić po wodę; dlatego o szóstej godzinie przyszedł”. A Burgeńczyk[9] dodaje: „Aby też nie wyglądało, że przyszedł przypadkowo, ten, który wszystkim kieruje, tajemniczym impulsem pokierował jej umysłem, by przyszła wtedy, gdy tam było Źródło życia, Chrystus”. A ponieważ przyszedł wcześniej niż ona, „zwyczajem zmęczonego - jak mówi Kajetan[10] - oparty o studnię, tj. oparłszy ramię o cembrowinę dla podparcia głowy,” oczekiwał Samarytanki. „Tak zwykle siadają zmęczeni”.

         Następnie któryś z nowszych pisarzy[11] twierdzi, że przez słowo „tak” (w komentarzu Kajetana) [J 4,6] św. Jan chciał chyba zaznaczyć pełną tęsknoty troskę i żarliwą miłość, jaką płonął Boży Pasterz w niestrudzonym poszukiwaniu tej zagubionej owieczki.

Potem, jeśli zwrócisz uwagę na głos Tego, który do niej mówi: „jest to głos błagającego - mówi Toletus[12] - i Ten, który mógł rozkazywać Aniołom, zwraca się z prośbą do próżnej nierządnicy i niewiernej kobiety”. (Taką była Samarytanka). Do tego stopnia jest zatroskany o zbawienie ludzi, że modlitewnie błaga o to, [.....] na czym i nam w najwyższym stopniu zależy”.

         I wreszcie widząc, że jest oporna i nieświadoma własnego dobra, mówi: „O, gdybyś ty znała dar Boży, i kto jest ten, kto ci mówi: Daj mi pić, ty byś Go zapewne prosiła, a dałby ci wody żywej”[ J 4, 10]. Św. Bernardyn ze Sieny[13], rozważając te słowa i wspominając jednocześnie znaną Kananejską kobietę, która kiedyś wielkim i wprost dokuczliwym błaganiem usiłowała wymusić na Panu uzdrowienie swej córki, mówi takie słowa: „Gdy kobieta Kananejska uczuciem płonąc, troskliwie zabiegając, wielkim wołaniem błagając, prosi o uzdrowienie swojej córki, tzn. jej duszy, Jezus jednak ucieka [od niej], nie odzywa się do niej i gardzi niby psem, i robi wrażenie jakby miał do niej wstręt. A tu przeciwnie, jakby ścigał tę Samarytankę, nawet gdy ona opiera się Jego natchnieniom”.

         O, ślepa Samarytanko! Istoto płocha, swawolna, zmysłowa, rozpustna, pałająca żądzą; pełna pożądliwości ciała, oczu, pychy żywota i rozkoszy tego świata! Daj, (błagam cię na twoje zbawienie), daj się napić swemu spragnionemu Zbawicielowi; ofiaruj Mu siebie samą! Dlaczego odwlekasz swe nawrócenie? Oto męczy się szukając cię, zmęczony siada, siedząc, czeka odpowiedniej chwili, by przemówić do ciebie przez święte natchnienia i na inne sposoby. I gdy On ponawia te wysiłki, ty lekceważysz. Ofiarowuje ci siebie, ty uciekasz. Pokazuje jak jest skłonny i chętny przebaczyć ci tak liczne i ciężkie grzechy, a ty tego nie widzisz. Prosi wreszcie o napój twoich łez, a ty nie udzielisz? Nie szuka On bowiem czego innego, prosząc „daj mi pić”, jak tylko czystej wody ze źródła twoich oczu.

         Ale przechodzę już do ostatniego pragnienia mego Pana. Wisiał On na wysokim drzewie pośród dwóch łotrów cały pokryty niezliczonymi ranami, z przebitymi rękami i nogami, poraniony koroną cierniową a oprócz tego oszkalowany zjadliwymi szyderstwami bluźnierców. Słońce, zatrwożone tak strasznym widokiem i tak ogromną zbrodnią ludzi wobec swego Stworzyciela, skryło się sprzed ich oczu. Cały świat pokryła ciemna noc. Ponadto jęczy ziemia, grzmi niebo, pękają skały, rozdziera się zasłona w świątyni. Cała przyroda jest wzburzona.

         Tylko Jezus, trwając niewzruszenie w niewymownych mękach, powolnym głosem woła: „Pragnę”. Tu Magdalena gorąco współczując swemu Wybawcy, w milczeniu lamentowała: Ach! „Pragnę”, wołasz; brak tym skałom wody. Jedynie z oczu płyną strumienie, pij je. Nie co innego uczyniła Najświętsza Rodzicielka i pozostałe niewiasty obecne przy tej najsmutniejszej Tragedii: ofiarowywały Ukochanemu Zbawcy swoje łzy dla zaspokojenia Jego pragnienia.

         Sam jeden żołnierz, rzadko skłonny do litości, nową nikczemnością pobudził pragnienie niebieskiego Cesarza: „Włożywszy na hyzop gąbkę pełną octu, podali do ust Jego” [J 19,29]. Taką relację o uczniach Marsa[14] podaje uczeń Jezusa - Jan. Uważam, że Pan to samo teraz zrobił, co trochę wcześniej uczynił z octem zmieszanym z żółcią. Mianowicie, gdy „skosztował, nie chciał pić” [Mt 27,34]. Wcale nie chciał pić, bo dręczyło Go zupełnie inne pragnienie. Nie pragnął żadnego napoju, bo On był w stanie nic nie jeść i nic nie pić przez 40. dni. „Doznawał innego pragnienia (słusznie przypuszcza pobożny Blozjusz[15]), a mianowicie, więcej cierpieć i jeszcze bardziej widocznie okazać nam Swoją miłość”.

         Tu trochę się zatrzymam i zapytam wytrawnych badaczy przyrody: jak zachowują się jelenie ugodzone zatrutą strzałą czy ukąszone przez węża? Za nich wszystkich jeden Solinus[16] odpowiada mi, mówiąc: „do źródeł wód spieszą spragnione i w te bardzo czyste wody wyrzucają [z siebie] truciznę”. Wodą więc i gaszą powstałe pragnienie, i uwalniają się od wypitej trucizny.

         A teraz wracamy do Jezusa, którego Pismo Święte nazywa Jeleniem. Święta oblubienica ucieszona Jego szybkością i zwinnością tak się chlubi: „Podobny jest miły mój do sarny lub do jelonka” (Pnp 2[,9]). Ten więc niebieski Jeleń podwójną strzałą: strzałą miłości do ludzi i zatrutą strzałą naszego grzechu bardziej zraniony, niż zaostrzonymi końcami gwoździ zapewnia, że męczy Go wielkie pragnienie, gdy przybity do krzyża woła: „Pragnę”. Ach, czego pragniesz, Panie mój, czego pragniesz? Odpowiada ustami św. Augustyna: „Pragnieniem moim jest wasze zbawienie; pragnieniem moim jest wasze odkupienie: pragnę waszej wiary”, ludzie! Pragnę waszego nawrócenia, grzesznicy!

         Ach! Dusze pobożne a również dusze bezbożne: ugaście najsłodszymi łzami pragnienie waszego Odkupiciela. Jest to najodpowiedniejszy napój na to pragnienie. Do takiego źródła ogromnie pragnie się dostać ten Jeleń przebity bardzo zatrutymi strzałami waszych grzechów. Nawróćcie się więc do Niego przez post, płacz i bicie się w piersi. Wylejcie przed Nim cały wprost ocean łez dla was pożytecznych, a dla Niego upragnionych. Dajcie pić spragnionemu, dajcie napój łez wytryskujących ze skruszonego serca. Bo jeśli tego bardzo ochoczo i szczodrze nie uczynicie, obawiajcie się wiecznego pragnienia. Przyjdzie bowiem czas, kiedy ten spragniony Jeleń zmieni się w bardzo surowego Sędziego. Wówczas do niegodziwie lekceważących Jego bardzo gorące pragnienie i swoje zbawienie, zwróci się ostatecznie z wyrokiem potępienia: „Pragnąłem, a nie daliście mi pić, [.....] idźcie ode mnie przeklęci w ogień wieczny” [Mt 25,42. 41].

                O, grzeszniku, abyś nie płonął na wieki, orzeźwiaj teraz Chrystusa usychającego z pragnienia twego nawrócenia.


[1]Suriusz (Sauer) Wawrzyniec (+1578), pisarz kartuzjański, autor żywotów świętych.

[2]Krezus, ostatni król Lidii w latach 580-546, słynął z ogromnych bogactw (stąd dzisiejsze potoczne określenie: Krezus = wielki bogacz).

[3]. Tezeusz, syn króla Aten Ajgeusa, razem ze swym przyjacielem Peritoosem, królem Lapidów, porwał Helenę, jako małą dziewczynkę, co spowodowało najazd jej braci, Dioskurów, na Attykę i opozycję przeciw Tezeuszowi w Atenach.

[4]W historii Kościoła znany jest św. Remigiusz ( ur. ok. 436), biskup w Reims, który ochrzcił króla Klodwiga, ale on nie zajmował się egzegezą Pisma św. Intensywnie pracował nad chrystianizacją Franków.

[5] Albert Wielki (+ ok.1280), biskup, doktor Kościoła, filozof, nauczyciel św. Tomasza z Akwinu. Ogarniał niemal wszystkie dziedziny ówczesnej wiedzy – od mineralogii do teologii. Torował Arystotelesowi drogę do myśli chrześcijańskiej.

[6]Hugo (+1263), dominikanin, znany egzegeta i teolog, mianowany kardynałem przez pap. Innocentego IX.

[7]Opat z Clairveaux, czyli św. Bernard. Zob. przypis 38, Słowo III.

[8]Złoty nauczyciel, tzn. św. Jan Złotousty. Zob. przypis 11. Słowo I.

[9]Paweł z Burges (+1435), egzegeta dominikański.

[10]Kajetan (Tomasz de Vio) (1648-1538), kardynał, filozof i teolog dominikański. Przyczynił się do upowszechnienia tomizmu. W 1517 r. wysłany do Niemiec z misją pojednania Lutra z Kościołem.

[11]Nie wiadomo kogo Autor miał na myśli.

[12]Franciszek z Toledo (+1596), jezuita, teolog, kardynał.

[13]Św. Bernard Sieneński (1380-1444), głęboki kaznodzieja franciszkański. Poruszył jak nikt dotąd problem pośrednictwa NMP, naukę o Niepokalanym Poczęciu, nabożeństwo do św. Józefa. Dał początek zreformowanej gałęzi franciszkanów, zwanej w Polsce bernardynami, do których należał św. Jan z Dukli, błog. Błog. Szymon z Lipnicy, Ładysław z Gielniowa, Rafał z Proszowic i in.

[14] Mityczny bóg wojny i rolnictwa u Rzymian. Syn Junony, ojciec Romulusa, legendarnego założyciela Rzymu.

[15]Ludwik Blozjusz Czcigody (1506-1566), opat benedyktyński w Lessies. Reformator życia zakonnego, pisarz ascetyczny i mistyczny.Spotkanie z człowieczeństwem Jezusa uważał za najlepszą drogę do spotkania z Bogiem. Stąd rozważania życia Jezusa, a zwłaszcza Jego Męki.

[16]Gajus Julius Solinus żył ok.III w. przed Chr., zostawił zbiór ciekawostek, zwłaszcza ze świata zwierząt.

wstecz powrót do strony głównej