wstecz SŁOWO IV powrót do strony głównej

SŁOWO I · SŁOWO II · SŁOWO III · SŁOWO IV · SŁOWO V · SŁOWO VI · SŁOWO VII

„Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (Mt 27[,46]).

  Moc modlitwy przywraca grzesznikowi komunię z Bogiem

           Wydaje się, że niegodziwy Kalwin[1], tak jak w całokształcie swych nauk pachnie bluźnierstwami, tak też w szczególny sposób swą niegodziwość i bluźnierstwo – jak to zaznaczył Korneliusz a Lapide – ujawnił w wyjaśnieniu tego westchnienia odwiecznego Słowa do odwiecznego Ojca. Twierdzi on bowiem, że Chrystus Pan wydał okrzyk rozpaczy; i jakoby było prawdą, że pozbawiony wszechmocy, nie mógł nic uczynić dla swego ocalenia. Takim to szyderstwem wyśmiewali Go kapłani żydowscy, wołając: „innych wybawiał, sam siebie wybawić nie może” [Mt 27, 42].

         Co za wstrętne bluźnierstwo! Co za głupia i niegodziwa interpretacja Pisma Świętego! Naprawdę mądrzej i sumienniej zwraca uwagę na to powiedzenie naszego Pana św. Leon Wielki[2], mówiąc: „Wołanie to nie jest skargą, lecz nauką”. Gdy bowiem Wcielony Syn w czasie męki wzdycha do Boga Ojca, do tego właśnie Ojca, któremu zawsze jest równy, to nie tyle żali się na swe opuszczenie, co nas uczy, że wtedy, gdy nas Bóg jakoby opuścił, z największą gorliwością trzeba się modlić i nie ustawać w modlitwie, abyśmy Go z powrotem przywołali; z wielkim naleganiem błagać, abyśmy Go znowu pozyskali. To właśnie teraz obszernie udowadniam.

         Z dwu przyczyn Bóg zwykł oddalać się od człowieka. Po pierwsze, gdy chce zrobić doświadczenie, do czego jest zdolny o swoich siłach, albo przynajmniej do czego chce [być zdolny] człowiek, który liczyłby na własne możliwości, chociaż wie, że nic nie może bez pomocy z nieba. Po drugie, gdy człowiek, popełniając grzech śmiertelny, oddala od siebie Boga i przechodzi dobrowolnie pod prawo ducha piekielnego. Na to skarżył się kiedyś Najlepszy Pan, mówiąc przez proroka Jeremiasza: „Bo dwie złości uczynił lud mój: Mnie opuścił, źródło wody żywej, a wykopali sobie cysterny, cysterny rozwalone, które nie mogą wody zatrzymać” (Jr 2[,13]).

         Jesteśmy wszyscy ludem Bożym, dopóki jesteśmy posłuszni Jego przykazaniom, dopóki polegamy na Jego woli. A ilekroć jakim brudnym grzechem zeszpecimy naszą duszę, odchodząc od Stwórcy do stworzeń, stajemy się zaraz w stosunku do Niego buntownikami i oddajemy się pod władzę strasznego władcy piekła. Teologowie mówią, że pijemy ze źródła wszelkich dóbr, dopóki pozostajemy w łasce; straciwszy łaskę przez grzech, czerpiemy zupełnie mętną wodę z Kocytu[3] i Styksu[4]. W jakżeż obrzydliwych wodach zanurzamy usta, gdy nie sprzeciwiamy się zachętom demonów. W tym dokładnie sensie, wyjaśniając wspomniane słowa Boże, formułuje swoje pouczenie znany nauczyciel św. Hieronim[5]. Mówi on: „Trzeba zwrócić na to uwagę, że źródło jest czymś trwałym i posiada ożywcze wody. Cysterny zaś i sadzawki napełniają się wodami z potoków, z mętnych wód polnych i deszczów. Bóg przeto, „który jest źródłem życia”, demony „nazywa popękanymi cysternami”. Takie cysterny kopie sobie każdy, kto splamiony obrzydliwym występkiem opuszcza haniebnie Boga i przechodzi pod władzę demonów; kto opuściwszy Źródło życia, idzie za sprawcą śmierci, dla którego czarodziejskie napoje cyrcejskie[6] smaczniejsze są niż nektar niebieski”.

         Ale trzeba się już zastanowić: jakim sposobem należy na nowo przywołać Boga, którego wygnaliśmy przez smród grzechu? Odpowiadam: Zapachem modlitwy.

         Smród sprawia przyjemność demonowi, zapach Bogu. Zapachem wygania się tamtego, przyciąga Tego. Pismo Święte, nauczyciel cnót, bardzo jasnym dowodem to samo potwierdza. Młodszy Tobiasz z archaniołem Rafałem, kryjącym się w ludzkiej postaci najwierniejszego Achatesa[7], szedł do Raga w Medii. Gdy szli drogą nad rzeką Tygrysem, Tobiasz zapragnął wejść do rzeki, prawdopodobnie by wodą odświeżyć sobie zmęczone nogi. Gdy zrobił to zbyt pospiesznie i nierozważnie, „oto okrutna ryba wyszła, aby go pożreć” (Tb 6,2). Szlachetny młodzieniec śmiertelnie przerażony wpadł w rozpacz. Ponieważ jednak w takim wypadku był pod ręką ratunek, wzywając towarzysza zawołał: „Panie, panie, rzuca się na mnie” [Tb 6,3]. Rafał, dodając ducha wystraszonemu, każe, aby natychmiast odważnie wyciągnął rybę na brzeg, zabił i wypatroszył, a jej serce, żółć i wątrobę zachował. Młodzieniec, przetrwawszy tak wielkie niebezpieczeństwo, gorliwie wypełnia rozkazy a zarazem pyta bardziej poufnie swego nader mądrego towarzysza: w jakim celu mają być zachowane wnętrzności ryby? Rafał, wyjaśniając mu nadzwyczajną ich moc, powiedział: „Jeśli cząstkę jej serca położysz na węgle, dym jego odpędza wszelakie czarty czy od męża, czy od niewiasty, tak iż więcej do nich nie przystąpią” [tamże, wers 8]. Wykazano prawdziwość tego, gdy Tobiasz połączony węzłem małżeńskim z Sarą, córką Raguela (do którego przyszedł celem odebrania długu), dymem powstałym ze spalonego serca tej ryby, odpędził od niej bardzo silnego demona, który przed nim zatriumfował nad kilkoma młodzieńcami.

         Świetny egzegeta Lyranus[8] [Mikołaj z Lyry] rozważając to, bardzo trafnie interpretuje ten dym w sposób bardzo harmonizujący z naszym tematem. Otóż mówi on: „Dym wydobywający się z ognia, oznaczał moc modlitwy Tobiasza [młodszego] i Sary, dzięki której anioł Rafał odpędził demona od Sary”.

         By to lepiej zrozumieć, trzeba zgodzić się z filozofami: „dwie sprzeczności nie mogą znajdować się w jednym i tym samym przedmiocie”. Zwalczają się nawzajem, dopóki słabsze nie zostanie wypchnięte przez mocniejszego. A co bardziej sprzeciwia się łasce Bożej jak nie grzech? Co bardziej jest nienawistne Bogu i wrogie niż demon?

         Czy chcecie więc odzyskać łaskę, której pozbawił was grzech? Chcecie na powrót przywołać Boga do swoich serc, którego z siebie wygnaliście nikczemną przychylnością względem szatana? Grzesznicy! Najpierw kadzidłem gorącej modlitwy wypędźcie stamtąd grzech i jednocześnie weźcie rozbrat z jego sprawcą, władcą piekielnym. Wnet i łaska i sam Bóg do was wróci. „Dym wydobywający się z ognia” palących się wnętrzności upieczonej ryby odpędził diabła od Sary, a zjednał jej Boga. Na ile bowiem modlitwa nienawistna jest szatanowi, na tyle miła jest Bogu. Przepędza szatana, zaprasza Boga; co więcej, ciągnie Go jakby skrępowanego do serca modlącego się człowieka.

         Pobożność Noego może tu być przykładem. Skoro Noe, kapitan okrętu całego świata, po opadnięciu wód, ze swojej „Argo”[9], która przechowała w sobie cały świat, wyszedł na ziemię, uznał, że najpierw trzeba zjednać sobie Bóstwo niebieskie. „Zbudował ołtarz Panu, a wziąwszy z każdego bydła i ptactwa czystego, ofiarował całopalenia na ołtarzu” [Rdz 8,20]. I co równocześnie się stało? „Poczuł Pan wonność wdzięczności, i rzekł: 'Żadną miarą więcej nie będę przeklinał ziemi dla ludzi, zmysł bowiem i myśl serca człowieczego skłonne są do złego od młodości jego; przeto też nie pobiję więcej wszystkich istot żyjących, jakom uczynił” [tamże, 21].

         Na Boga! Skąd taka nagła przemiana w Bogu? Przedtem zagniewany mówił: „Przeklęta [.....] ziemia [.....] ciernie i osty rodzić ci będzie” [Rdz 3,17-18] . Teraz zgoła co innego: „Więcej już nie będę złorzeczył ziemi”. Przedtem: „ruszony serdeczną boleścią wewnątrz, rzekł: ‘Wygładzę człowieka [...] z oblicza ziemi, od człowieka aż do bydląt, od ziemiopłazu aż do ptactwa powietrznego; bo mi go żal, żem je uczynił” [Rdz 6,6-7]. Teraz całkowicie ułagodzony i spokojny, całkowicie dobry i łaskawy, co innego głosi: „Już nigdy nie zgładzę żadnej istoty żyjącej, jak to uczyniłem”. Skąd ta tak nagła i cudowna zmiana w Tym zwłaszcza, który jest niezmienny? Ponieważ „poczuł Pan wonność” (Rdz 8[,21]), mówi nam Pismo Święte. Jakby miało powiedzieć: Dotąd gniewał się, srożył, niszczył Bóg świat, dopóki bardzo przykry smród grzechów ludzkich napełniał Jego nozdrza. Skoro zaś je orzeźwił zapach wdzięczności, zapach błagania, zapach modlitwy, natychmiast, jakby zmieniony w kogoś innego, powstrzymuje Swą prawicę i obiecuje wielką płodność ziemi, a rodzajowi ludzkiemu nienaruszalność i pokój, mówiąc: „Więcej już nie będę złorzeczył ziemi; już nigdy nie zgładzę żadnej istoty żyjącej”.

         Co za uszczęśliwiający zapach, który ziemi i jej mieszkańcom tak doskonale przywrócił komunię z Bogiem! Ale można tu zapytać: z czego wydobył się tak miły Bogu zapach? Z mięsa złożonych na ofiarę Bogu zwierząt, czy skądinąd? Pierwsze odpada. Palenie się mięsa nie mogło tego dostarczyć, ponieważ dym i swąd ze spalania mięsa ma zwyczajnie ma wychodzić niemiły. Inne więc było źródło owego zapachu i to tak obfitego, że swą intensywnością stłumił swąd spalanych mięs. Wypowiedział się o tym jak najbardziej twierdząco, słynny ze złotego krasomówstwa Biskup[10] [Jan Złotousty] w następujących słowach: „Usposobienie ofiarnika, dzięki swemu bardzo intensywnemu zapachowi, usunęło dym, swąd i wszelką nieprzyjemność pochodzącą ze spalonych zwierząt”.

         „Bóg nie jest mięsem, (dodam za Rupertem[11]), ani ciałem, by ich zapach sprawiał Mu przyjemność. Ale ponieważ jest duchem, w materialnych ofiarach zwraca uwagę na serce ofiarującego i, jeśli jest ono pobożne, to w jego skrusze łaskawy Bóg znajduje przyjemność; bardziej się nią zadawala niż człowiek wonią cielesną, choćby nie wiem jak przyjemną”. Patrz, patrz jak miła jest najlepszemu Bogu [modlitwa] płynąca z prawego i skruszonego serca! Jak skutecznie rozpędza swąd popełnionych grzechów! Jak jej woń czyni Boga niezmiernie łaskawym dla człowieka.

         Potwierdźmy to samo bardzo często powtarzanym przykładem opowiedzianym przez Odwieczną Prawdą. „Dwóch ludzi weszło do świątyni, aby się modlić” (Łk 18[,10-14]). Którzy? albo jacy? „Jeden faryzeusz, a drugi celnik”. Obaj dobrze znani; obaj wysoko postawieni. Posłuchajmy dokładnie modlitwy obydwu. Cóż tam swoimi ustami wypowiadasz chełpliwie, faryzeuszu? „Boże,” mówi, „dziękuję Ci”. Za co? „że nie jestem jak inni ludzie, drapieżni, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, jako i ten celnik” (spojrzał pogardliwie na niego). Wydaje ci się, faryzeuszu, żeś dobrze się modlił. Podziękowałeś bowiem Bogu za zachowanie cię w stanie łaski. Czynisz przecież zupełnie dobrze, że nie upodabniasz się do grzeszników, których sam Bóg nienawidzi. Rzeczywiście i ja taki osąd o tobie wydaję. A Sędzia wiekuisty, czy podobny? Zajrzyj do Łukasza, to zrozumiesz.

         A tymczasem słuchaj i ty, celniku: dlaczego modlisz się ze spuszczonymi w ziemię oczyma? Dlaczego wzdychasz, uderzając się pięścią w piersi? Mówi: „Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu”. Czy tak? Ty jesteś grzesznikiem? Dlaczego to patrzysz w ziemię, a nie śmiesz w niebo? Ale, proszę o uwagę: Czy może przez wypędzenie pięścią grzechów próbujesz na nowo przywołać tam Boga wypędzonego z twego serca grzechami? Natychmiast zapytam: czy tym sposobem modlenia się coś osiągniesz, czy czegoś dokonasz? – Dużo osiągnął i bardzo wiele dokonał. Albowiem otrzymał to, czego ledwie śmiał się spodziewać: odzyskawszy komunię z Bogiem, „odszedł usprawiedliwiony do swego domu”. Usprawiedliwiony? Z jakiej racji? Św. Paulin[12] mówi: „Grzesznik ze skruszonym sercem, sam siebie oskarżający, zostaje przyjęty i otrzymuje przebaczenie wyznanych win” (List 18). To jest doskonałe usprawiedliwienie, odpuszczenie grzechów, powrót Boga do serca pokutnika. Jakaż wielka jest moc bardzo pokornej modlitwy, która tego dokonuje!

         Św. Marek, drugi ewangelista, twierdzi, że nasz Zbawiciel swą mocą wypędził siedem duchów z owej „kobiety, która była w mieście grzesznicą” [Łk 7,37]. Czy była istota bardziej nieszczęśliwa, niż ta dusza opuszczona przez Boga i za Jego przyzwoleniem zamieszkana przez tylu i tak okrutnych katów (mam na myśli wady)? Ten zaś, co przyszedł zbawić nie sprawiedliwych, ale grzeszników, tę opętaną nieszczęśliwą kobietę nie tylko uwolnił [od grzechów], lecz oprócz tego wyniósł do takiego stopnia świętości i czci, że trudno określić, które dzieło wszechmocy i dobroci Boga było wspanialsze: czy stworzenie świata i wszystkich rzeczy, czy nawrócenie Magdaleny?

         Jeśli chcesz wiedzieć co wyjednało u Odkupiciela rodzaju ludzkiego ową łaskę dla tej bardzo wielkiej grzesznicy, zajrzyj do ewangelii św. Łukasza i księcia nauczycieli Augustyna, a dowiesz się. Św. Łukasz właśnie opowiada, że ta bardzo osławiona kobieta opanowana przez siedmiu demonów z wielką śmiałością wtargnęła do domu pewnego faryzeusza, gdy Chrystus był tam na wieczerzy. Upadła do stóp Jezusa i nie tylko obfitym deszczem łez je zrosiła, ale także umyła; umyte - drogocennym płynem oblała; oblane - szczególną ozdobą swej głowy, a mianowicie, jasnymi puklami włosów wytarła. Dlatego uwolniona od wewnętrznych katów, usłyszała z ust Bożych te najmilsze słowa, owo zaświadczenie zjednanego sobie Bóstwa, zapewnienie o odpuszczeniu grzechów, ten symbol wiecznej przyjaźni wiecznego Króla: „Odpuszczają ci się grzechy” [Łk 7,48].

         Następnie św. Augustyn rozważając wnikliwie, jak to on umiał, tę całą przedziwną i wprawiającą w zdumienie sprawę, przypisuje ją milczącej, ale bardzo skutecznej modlitwie: „Wylała łzy serdeczne” (tak rozważa o Magdalenie błagającej Jezusa) „i umyła stopy Pana przez akt wyznania grzechów, włosami swoimi wytarła, ucałowała, namaściła. Milcząc, mówiła: nie wydawała głosu, lecz okazywała oddanie. Dlatego zasłużyła, by usłyszeć: „Odpuszczają ci się grzechy”. Po wypędzeniu demonów już jest w tobie moja łaska, miłość do Mnie, nie miłość do świata. (Bóg to mówił, Bóg tego dokonywał). Tak zostanie na zawsze.

                Kimkolwiek jesteś, a jesteś opuszczony przez Boga, opanowany przez złego ducha, odarty z łaski, obciążony grzechami, jęcz, bij się w piersi, wylewaj łzy, wołaj, wołaj: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” i wróci do ciebie moc z wysokości, zostaną przepędzone demony, odpuszczone zostaną grzechy. Łaską, chwałą, Bogiem się napełnisz. Kończę słowami Izydora z Peluzjum[13]: „Kto skruchą uderza pierś i swoje wnętrze, i dołączając chóry żałosnych, pokutnych słów, macza pióro pokuty w kielichu żalu nocnych łez, nie będzie pozbawiony [korzyści płynących ze] śmierci Chrystusa podjętej za grzeszników”.


[1]Jan Kalwin (1509-1564), jeden z głównych twórców Reformacji, działający we Francji i Szwajcarii.

[2]Św. Leon Wielki (+461), papież, skłonił Atyllę, wodza Hunów, do wycofania się spod murów Rzymu. Zwalcza pelagianizm, manicheizm i pryscylianizm (w Hiszpanii), broni autorytetu Stolicy Piotrowej w Rzymie wobec patriarchów wschodnich, występuje przeciw tendencjom odśrodkowym episkopatów w płn. Afryce i w Galii. Jest doktorem Kościoła.

[3]W mit.gr. rzeka płaczu i jęków w Hadesie.

[4]Styks, w mitologii greckiej,źródło w Arkadii, wytryskujące z czarnej skały, którego wody zawierały trujące składniki. Według legendy przekazanej przez Pauzaniasza, wodą tą otruty został Aleksander Wielki.

[5]Św. Heronim (ok.345-420), doktor Kościoła, autor tłumaczenia St. i Nowego Testamentu na język łaciński, zw. Wulgatą. Wszechstronny znawca literatury i języków starożytnych. Egzegeta Biblii, ostry polemista, zostawił po sobie olbrzymią spuściznę literacką. Nadzwyczaj pracowity, prowadził b. surowy tryb życia. W 386 r. osiedlił się w Betlejem i tam kierował małą społecznością mniszą i zgromadzeniem zakonnic.

[6] Kirke (łac. Circe) w mit. gr. nimfa, córka Heliosa, słynna czarodziejka, zmieniła towarzyszy Odyseusza w świnie, dając im pić wino zmieszane z ziołami.

[7] Achates – towarzysz Eneasza, występujący w Eneidzie, wierność jego stała się przysłowiowa.

[8]Mikołaj z Liry (+1349), egzegeta franciszkański, autor kazań zw. Postylle (post illa verba - po tych słowach, tak zwykle zaczynano kazanie).

[9]Mityczny okręt Argo, który wiózł Jazona na wyprawę po złote runo. Zob. Parandowski Jan, Mitologia, Warszawa 1990, ss. 234 ns.

[10]Autor ma na myśli św. Jana Złotoustego. Zob. przypis 11 w Słowie I.

[11]Rupertus z Deutz (Tuitiensis)(ur. ok. 1075), teolog i opat benedyktyński.

[12] Św. Paulin z Noli (353-431). Wstąpił na drogę kariery państwowej. O prawdach wiary pouczył go św. Ambroży. Pojął za żonę hiszpańską chrześcijankę i przyjął chrzest. Po śmierci syna oboje małżonkowie zdecydowali się na pełną wstrzemięźliwość. W 314 roku wyświęcony na kapłana, a w 411 konsekrowany na biskupa. Pozostawił wiele listów i poezji.

[13]Św. Izydor z Peluzjum (+ok. 435), jest jednym z największych epistolografów epoki patrystycznej; zostawił po sobie ponad dwa tysiące listów. Był mnichem w klasztorze niedaleko Aleksandrii i wielbicielem św. Jana Złotoustego. Zajmował się egzegezą Pisma św.

wstecz powrót do strony głównej