wstecz ROZWAŻANIE II powrót do strony głównej

ROZWAŻANIE I · ROZWAŻANIE II · ROZWAŻANIE III · ROZWAŻANIE IV· ROZWAŻANIE V· ROZWAŻANIE VI· ROZWAŻANIE VII

DOBROWOLNE WIĘZY

          Rota [...] i trybun i słudzy żydowscy pojmali Jezusa, i związali Go” (J 18,12).

          Święty Paulin[1], biskup z Noli, oddał się jako okup za syna biednej wdowy porwanego przez Wandalów, by go uwolnić i zwrócić matce. Dobrowolnie udał się do Afryki, dobrowolnie podjął więzy i niewolę[2]. Tak gorącą miłością do bliźniego płonęło jego biskupie serce.

         O wiele jednak szerzej rozchodził się na rodzaj ludzki niemalże nie b mający granic blask miłości Syna Bożego. Zobaczył On, że my, skrępowani i opanowani przez Władcę podziemia, uwikłani jesteśmy w więzy grzechów. Mógł skorzystać z wielu innych sposobów przywrócenia nam wolności: nie zechciał. Lecz postępując na podobieństwo winowajców, Sam zechciał być związany, abyśmy się od więzów uwolnili. Najpierw zstąpił na świat z nieba, następnie, gdy już bliska była godzina Jego śmierci, a naszego życia, udał się do Jerozolimy i dobrowolnie pozwolił na pojmanie Siebie i związanie, chcąc nam przygotować wiecznie trwającą wolność. O, niezgłębiona miłości! O, niesłychane dobrodziejstwo! Jakimi słowami cię wyjaśnię? Jaką mową cię obejmę? Gdy tylko w krótkich przynajmniej słowach wykażę, że te więzy były przecież dobrowolne, najczulej je ucałuję, bo przez nie zostaliśmy wypuszczeni na wolność.

         1. Jeszcze się nie skończyła wieczerza największej miłości; w czasie samego spożywania niebieskiego pokarmu i picia kielicha boskiego nektaru; nasz Zbawiciel, rozpalony największym pragnieniem podjęcia za nas męki i śmierci, pragnąc jak najszybciej być związanym, aby bez opóźnienia została złożona ofiara wiekuistemu Ojcu, osobiście według świadectwa Jana pobudzał Swego zdrajcę do bezzwłocznego wykonania zamierzonej zbrodni tymi słowami: „Co czynisz, czyń prędzej!” (J 13,27). Zbrodniczy uczeń roztrząsał już w myśli czas i sposób zdrady swojego Nauczyciela i tą bezecną myślą bezcześcił najświętszą ucztę. Całą uwagę miał skierowaną na to, by zapłatą za morderstwo napełnić swój trzos i wściekłość wrogów Chrystusa nasycić niegodziwą Jego zdradą. Widział to badacz serc, Ten, przed którym nic niema ukrytego i wzywał do przyspieszenia zbrodni, uważając, że to zwlekanie zdrajcy zbytnio szkodzi i Jemu i nam. Niektórzy złoczyńcy pobudzają gnuśnych katów do jak najszybszego ich ścięcia dlatego, że wstydzą się swego życia. Lecz Chrystus pobudza Judasza do przyspieszenia zdrady, bo Jemu życie stało się nieznośne. Chciał bowiem za nas jak najszybciej być związany; chciał bezzwłocznie Swoim pojmaniem przynieść nam wolność, Swoją śmiercią życie. Z tej przyczyny z Etny serca żarzącej się wielkimi płomieniami doznanej miłości wyrywało się to płomienne pragnienie jak najszybszego wydania Go: „Co czynisz, czyń prędzej!”

         Co znaczą dla mnie te słowa, o których wspomina umiłowany uczeń, że zabrzmiały, gdy już zdrajca wychodził z wieczernika, jakby w tryumfie z ogromnej chwały osiągniętej ogromną hańbą? „Gdy wyszedł” zdrajca – podaje św. Jan – „rzekł Jezus: Teraz uwielbiony jest Syn Człowieczy, a Bóg uwielbiony jest w Nim” (J 13,31). Zatrzymuje się tu św. Bernard[3] i wpatrując się w Chrystusa, mówi: „Cieszy się i raduje się, weseli się, radośnie wykrzykuje i mówi: Syn człowieczy został teraz otoczony chwałą”.

         O, niezbadana miłości Syna Bożego ku nam bardzo nędznym i niewdzięcznym śmiertelnikom! Oddanie się za nich na dobrowolne więzy uznał On za najwyższą i wyjątkową Swoją sławę, za ogromną chwałę. Za ich wolność tak bardzo pragnął być pojmany i związany, że ze względu na więzy i kohortę zwolnił zdrajcę, zachęcając [do działania] i, gdy ten już wychodził, wesoło podskakiwał, radował się. Któż więc mi zaprzeczy, że dla mnie były te dobrowolne więzy, którymi nasz Odkupiciel i Wybawca dla nas był wiązany?

2. Gdy się już trzeci raz pomodlił w ogrodzie i okazał Ojcu wiekuistemu jak największą gotowość wypicia do dna kielicha bardzo gorzkiej męki, spostrzegł, że już nadbiega Judasz, spostrzegł, że już zbliżają się żołnierze pretorscy wraz z dworską zgrają wysłaną przez kapłanów. A jednak jakby niczego nie spostrzegając, bo niczego się nie bojąc, pobudza Swych drzemiących uczniów do pójścia naprzeciw wroga, mówiąc: „Wstańcie, pójdźmy; oto się przybliżył ten, który mnie wyda!” (Mt 26,46). Nie szuka kryjówek, nie przygotowuje obrony. Idzie bez przymusu na spotkanie nieprzyjaciół, by dobrowolnie dać się pojmać, chętnie dać się związać. A to ze względu na nas. Albowiem Nauczyciel świata, gdy pisał do Rzymian, poświadczył to jak najbardziej stanowczo, kiedy mówił: „został wydany z powodu występków naszych” (Rz 4,25). „Umiłował nas i wydał Samego Siebie za nas” (Ef 5,2).

Niech mi wolno będzie tak święty czyn naświetlić historią świecką. Otóż pewien filozof[4], by przyjacielowi [znajdującemu się] w bardzo trudnym położeniu dać dowód swej wierności, poszedł za niego do więzienia, aż ten sporządzi ostatnie dokumenty. Lecz tyran (był to Dionizjos Sycylijski, jak podaje Valerius Maximus[5]), zgodził się na wyjście z więzienia tego drugiego, pod tym warunkiem, że zakładnik zostanie za niego ukarany, jeśli tamten nie wróci na czas wyznaczony na wykonanie kary śmierci. Oto już nadszedł dzień, w którym powinien być wykonany zgubny wyrok tyrana. Idą do więzienia, szukają ofiary skazanej na śmierć i, ponieważ nie stawił się winowajca, wyprowadzają na zabicie poręczyciela w miejsce bardzo zaufanego przyjaciela. Myślicie tu, że on na widok oprawców przestraszył się? Wcale nie. Myślicie, że żałował przyrzeczonej wierności? Wcale nie. Co więcej, z całym spokojem szedł na niezawinioną kaźń nawet z zamiarem podjęcia śmierci, gdyby ten drugi przeznaczony na śmierć, sporządziwszy dokumenty, przyspieszając powrót, tyrana nie przepełnił podziwem dla czynu bohaterskiego, przyjaciela radością, a siebie nie uwolnił przez dar tak zażyłej przyjaźni.

Tak przesławny czyn wprawił w zdumienie starożytny świat. A mnie nie. Sławi on tę godną podziwu przyjaźń Damona i Phintiasa[6]. A ja nie. Dlaczego miałbym podziwiać to, że filozof za filozofa idzie do więzienia, nie mając wątpliwości, że przez niego zostanie stamtąd oswobodzony. Podziwiam bardziej i to w najwyższym stopniu podziwiam, że Bóg zabiega o dobrowolne więzy dla dobra człowieka. Człowieka grzesznego, niewdzięcznego, zhańbionego doszczętnie wszystkimi występkami. I to takie więzy, z których nie miał być rozwiązany, w żaden sposób oswobodzony, lecz miał być poprowadzony na śmierć i to najhaniebniejszą i najokrutniejszą. Święty Cyryl[7] mówi: „Nakładają więzy Panu wszechświata, Który przyjął naszą naturę, aby nas wyrwać z więzów grzechu i diabła”. O, niesłychane miłosierdzie! O, niepojęta miłości Syna Bożego ku nędznym śmiertelnikom!

3. Jakże dokładnie wypełnił proroctwo Izajasza ten nasz Oswobodziciel, który o Swej niewoli tak przez niego powiedział:

„Duch Pański na mnie,

przeto że mię pomazał.

Posłał mię, abym oznajmił cichym,

abym leczył skruszonych sercem,

i opowiedział więźniom wyzwolenie,

a zamkniętym otwarcie” (Iz 61,1).

W jaki sposób przepowiadał to wyzwolenie więźniów? Jak to On miał zawsze  w zwyczaju, bardziej czynami uczył, niż słowami. Gdy bowiem On sam został pojmany, nam wówczas została dana możliwość wyrwania się z niewoli diabelskiej. Gdy Jego zamknięto w ciemnym więzieniu u Kajfasza, nam zezwolono na wyjście z więzienia piekielnego. Przez te straszne więzy, które nałożono na Jego najświętsze ręce, my zostaliśmy uwolnieni z więzów zarówno diabelskich i grzechowych. Przez ten najcięższy łańcuch, którym dał Sobie obwiązać i skrępować Swoją boską szyję, zerwał pęta wszystkich naszych złych czynów.

O, prawdziwie niebieski Mówca! O, rzeczywiście najmądrzejszy i Najświętszy Merkury![8] Jak skutecznie przemówił za naszą wolnością Ten, który dla niej pozbył się Swojej [wolności]! Nie [wynikiem] umowy kupna była ta obrona oskarżonych, którą zostaliśmy odkupieni. Nie uległością [była] wywołana ta pomoc, przez którą zostaliśmy uwolnieni z niewoli, [na jaką zasłużyliśmy] czy to z powodu winy czy kary. Skoro tylko Swoje najłaskawsze ręce dał Sobie związać nasz Obrońca, natychmiast zniewolona ludzkość została uwolniona z pod władzy piekła. „Został wydany z powodu występków naszych” (Rz 4,25) chętnie, z własnej woli, a my odzyskaliśmy złotą, niebieską, wieczną wolność. Cały ten rozluźniony ogrom wszystkich naszych grzechów uległ zniszczeniu, skoro Ten niebiański Olbrzym dotarł do ziemi, by dać się skrępować.

Bardzo słusznie mówi św. Leon[9]: „Chociaż dzika zgraja popełniła to, co zamierzała i cieszyła się z wykonania swej zbrodni, to jednak większa była moc Pojmanego, niż tych, co Go pojmali. Ślepota Żydów niczego nie osiągnęła, oprócz swej zguby przez swą niegodziwość. Chrystus zaś Swą cierpliwością to sprawił, że wszystkich zbawił przez Swą mękę” (Mowa 6. o Męce Pańskiej). Oto jakiego rodzaju [wielkiemu i trudnemu] dziełu[10] w obronie naszej wolności [cierpliwie] stawił czoło Ten zesłany z nieba Mówca[11]: w tym czasie gdy był wiązany przez niegodziwców, ludzkość z piekła wyprowadził na wolność, nikogo w przyszłości nie zostawiając z przeznaczeniem na własność dla sług piekielnych, chyba że ktoś w swojej głupocie sam chciałby tam powrócić. A że jeszcze śmiertelna ludzkość jęczy w więzieniach wiecznej śmierci, nie jest to niedostatek więzów Chrystusa, lecz dobrowolne przywiązanie potępieńców do tej śmierci, którą sobie zadali.

         4. Ale już przystąpmy do samej sprawy, nie patrząc na nią z bliska, lecz dotykając jej niemal rękoma. Gdy pod przewodnictwem Judasza do nieszczęsnego ogrodu wpadli pretorianie i inni słudzy bardzo okrutnej Synagogi, nasz Wybawca, „wiedząc o wszystkim, co nań przyjść miało, wyszedł i rzecze im: Kogo szukacie?” Odpowiedzieli całą zgrają: „Jezusa Nazareńskiego”. Skoro zaś odpowiedział: „Jam jest”, cofnęli się wstecz i padli na ziemię” (J 18,4-6). I to powtórzyło się jeszcze dwa razy.

         Tu mi ktoś z popędliwością zawoła: o, jakżeż znowu niepomyślnie idą nasze sprawy! Przepadła wolność, ponieważ Ten, co rzucił na ziemię wrogów, powalił ich słowem, musi za nią być związany. Ale niech nie lęka się żadnego zła, kto pojmuje [zawartą tu] tajemnicę. Nasz Zbawiciel przestrasza wrogów, rzuca ich na ziemię, by im pokazać Swą potęgę, a nam odsłonić niezmierzoną miłość. Mógł ich tym Swoim boskim wszechmocnym słowem strącić na samo dno piekła; ponieważ jednak zechciał nas stamtąd wyrwać; podniósł ich powalonych, ożywił na nowo prawie na wpół martwych; zupełnie bezsilnych wzmocnił, dając pozwolenie targnięcia się na Niego, pojmania, i robienia z Nim a co miałaby ochotę nikczemność i wroga dzikość. Św. Łukasz to właśnie swym świętym piórem pięknie opisując, tak ukazuje Jezusa ponownie mówiącego do stojących już wrogów: „Wyszliście jak na zabójcę z mieczami i kijami? Gdy codziennie wśród was bywałem w świątyni, nie podnieśliście rąk na Mnie, ale ta jest godzina wasza i moc ciemności” (Łk 22[,52-53]).

         Bardzo słuszny wyrzut robi nikczemnym sługom: że wyszli z zamiarem pojmania jako złoczyńcę Tego, Który bez żadnego własnego przestępstwa postanowił dać się związać za każdego przestępcę! Jedynie bowiem łotrzy i złoczyńcy uciekają przed kajdankami, gdy tylko mogą; nie pozwalają się schwytać; świadomi przestępstw, pewni kary, szukają kryjówek, osłaniają się bronią, dopóki potrafią. Ten zaś każdemu dałby się schwytać, wlec, maltretować. Ten, Który nigdy niczego złego się nie dopuścił, Którego nikt nie ośmielił się obwiniać o grzech, za nasze jednak złe uczynki i grzechy zechciał być pojmany, zechciał być związany, zechciał cierpieć, zechciał umrzeć. Wiekuisty Rodzic, potwierdza tę najświętszą wolę Wiekuistego Syna: „A Ten [.....] Go wydał” – jak Apostoł oznajmił Rzymianom – „za nas wszystkich” (Rz 8,32) na skrępowanie, ukrzyżowanie, zabicie.

         Naprawdę, ilekroć rozważam to dobrowolne uwięzienie Chrystusa Pana, to uważam, że trzeba je postawić o wiele wyżej od również dobrowolnego uwięzienia pewnego trojańskiego żołnierza. Eneasz miał dwóch towarzyszów walki związanych ze sobą ścisłym węzłem miłości, Nizosa i Euryalosa[12]. Ci pewnej nocy z oblężonego obozu przechodząc przez straże Rutulów do swego wodza, zobaczyli, że naprzeciw nim idzie klinem szyk bojowy wrogów, ale pod osłoną ciemności, rozdzieleni, wydostali się z najzupełniej nieoczekiwanego niebezpieczeństwa. Pojmany został jednak młodszy Euryalos. Teraz Nizos, współczując losowi kolegi, który był mu droższy nad życie, będąc przekonany, że albo go wyrwie wrogom albo sam zginie, wyskakuje z kryjówki i krzyczy: „Oto ja jestem, ja, który to zrobiłem; we mnie, Rutulowie, obróćcie broń. Mój to był podstęp; on niczego ani nie śmiał, ani nie mógł zrobić; wzywam na świadka to niebo i gwiazdy o tym wiedzące”[13].

         Nizos obawiał się, co jednak się stało, że na Euryalosie zostanie pomszczona rzeź dokonana wśród straży Rutulów będącej w głębokim śnie. Wierny więc przyjaciel nieszczęście, które usiłuje odwrócić od swego serdecznego kolegi, sam chce wziąć na siebie i nader gwałtowną wściekłość rozjuszonego wroga przenieść na swoje plecy.

         Jest to świetne świadectwo lub wymysł (bo opiewa o tym pełen patosu najznakomitszy poeta rzymski) niewzruszonej miłości. Mimo wszystko ustępuje [w cień], ponieważ nasz Rodak, tej samej co my natury, wcielony Syn Boży, odważył się na większe i bardziej prawdziwe rzeczy. Jak najchętniej, z całkowitym zdecydowaniem i męstwem naraził się dla nas na pojmanie, okrutne skrępowanie, uprowadzenie na mękę. Ani wrogów nie chciał wygubić, chociaż mógł, ani nas ocalić w inny sposób, jaki był Mu łatwo dostępny, tylko przez Swe więzy. Dał więc sługom możność porwania Siebie, abyśmy my wyrwali się z rąk piekielnych sług; związania się, by porwały się nasze więzy; całe nasze przestępstwo przeniósł na Siebie, jak gdyby nie Adam, nie nieszczęsne jego potomstwo bardzo ciężko obraziło Boga; tak się oddał za nas [w ręce] sprawiedliwości Bożej, Sam dobrowolnie stawszy się winnym, niczego nie [będąc] winnym: „postawą znaleziony jako człowiek” (Flp 2,7)[14], aby jako człowiek był za nas pojmany, męczony, skazany, chłostany, zabity. „Mając przed Sobą wesele - jak to w podziwu godny sposób zaznaczył Nauczyciel narodów - podjął krzyż” (Hbr 12[,2]). „Ucząc nas” - co dorzucił Grzegorz[15] - „gardzić pomyślnością, obawiać się jej, nieszczęścia rzeczywiście kochać i znosić”. To jest wolność dzieci Bożych wyzwolonych z niewoli diabelskiej przez dobrowolną niewolę Chrystusową.

         5. Postępuję dalej na tej arenie niebieskiego Herkulesa. Już był pojmany, już pojmanemu nakładano więzy, gdy Piotr, jak drugi Tezeusz[16], najgorętszy obrońca ukochanego Mistrza, pamiętając o przysiędze danej przy uczcie, by słowa poprzeć czynami, dobywa z pochwy miecza z zamiarem rozgromienia żelazem nieprzyjaciół. Napada więc pierwszego z brzegu Malchusa (był to sługa kapłana), ucina ucho, które wzgardziło boską nauką; powstrzymuje bezczelność pozostałych napastników.

         Myślicie, że Jezus Chrystus pochwalił tę obronę Siebie? Nawet jeszcze surowiej spojrzał na jakby niestosownego obrońcę i powiedział: „Włóż miecz twój do pochwy. Kielicha, który mi dał Ojciec, czyż go pić nie będę?” (J 18,11).

         Gdy słyszę, jak to mówi niebieski Król, przychodzi mi na myśl bohaterski czyn bardzo dzielnego Króla Polski i Węgier, Władysława III Jagiellończyka[17], jak najbardziej odpowiedni dla naświetlenia czynu Pana. Otóż Władysław za radą i w oparciu o autorytet Biskupa Rzymskiego, wobec którego posłuszeństwo uważał za rzecz najświętszą, łamiąc układ pokojowy zawarty z Turkami, ponownie wystąpił z wojną i wypowiedział ją łupieżcom Europy. Wiele odebrał, nawet uwolnił całe królestwa, kilkakrotnie zwyciężył w bitwie. Wreszcie sam sułtan, zebrawszy wszystkie siły całego Wschodu, przeprawiwszy się przez morze na okrętach kupców chrześcijańskich, co za wstyd! (powstrzymuję się od wskazania narodu), już w wąwozach Kaukazu zatrzymał Władysława zmierzającego do Azji z pełnym zwycięstw wojskiem. Tu zawzięta walka; wycięci nieprzyjaciele i wszyscy jeźdźcy rzuceni do całkowicie bezładnej ucieczki; sułtana chroniła jedynie piechota (był to wtedy kwiat armii tureckiej, tzw. janczarowie[18], wówczas już niezmiernie rozpowszechniony). Tych również Władysław bardzo wielkodusznie zaatakował, będąc przekonany, że ich rozpędzi; podczas gdy Jan Hunyady[19], hetman wojska węgierskiego, widząc najoczywistsze niebezpieczeństwo zagrażające królowi, usilnie błagał go, by zawrócił do obozu. Ten, lekceważąc śmierć w obronie chrześcijańskiego ludu, wielkodusznie zawołał: „Haniebną jest rzeczą, żeby ustępował wypowiadający wojnę; chętnie i dobrowolnie poświęcam życie i krew dla obrony najświętszej wiary i ochrony moich królestw”. To powiedział i w mężnym boju padł pośród pierwszych.

         Wielka tego króla pobożność i godna katalogu świętych. Wielkie umiłowanie Węgier godne wiecznej pamięci. I jedno i drugie przypieczętował chwalebną i prawie że dobrowolną śmiercią. Ale to jest jedynie cień w porównaniu z Wiecznym Słońcem albo w przeciwstawieniu do Niego. Ten bowiem powalonych na ziemię nieprzyjaciół podniósł; dał im możność pojmania Go; nie pozwolił, by Piotr zmusił do ucieczki krępujących więzami Jego święte ręce; dość ostrą naganą powstrzymał go, jak atakował mieczem sługi; nie zechciał ustąpić w obliczu niebezpieczeństwa i nie zezwolił na rzeź nieprzyjaciół; a ponieważ nic nie mogli przeciw Niemu [uczynić] bez Jego zgody, chętnie zezwolił na wywieranie każdego okrucieństwa, na jakie mieliby ochotę. Chciał być całkowicie dobrowolnie pojmany, więziony, związany. I to wszystko z powodu nas, chrześcijanie, z powodu nas.

         Dlatego zakończę z Pawłem: „Synowie najmilsi, [...] chodźcie w miłości, jak i Chrystus umiłował nas i wydał samego siebie za nas jako obiatę i ofiarę Bogu na wonność wdzięczności” ( Ef 5,2). Nie możemy naszemu Wybawcy okazać większej i znamienitszej miłości niż to, że będziemy ustawicznie i wiecznie pamiętać, iż Jego więzy były dobrowolne; iż Swoją niewolą zniszczył naszą; iż Jego związanie nam przyniosło wieczną wolność.

         A więc ucałujmy w myśli, jeśli ustami nie możemy, te uświęcone powrozy, które bardzo okrutnie krępowały Bóstwo złączone z człowieczeństwem; ze łzami uczcijmy te najświętsze łańcuchy, które obarczały szyję Najświętszego. Błagajmy wreszcie tak dobroczynnego Zbawiciela, by nie pozwolił, aby więzy grzechowe zaciągnęły nas do piekła, lecz żeby nas z wielką miłością uwolnionych [od grzechów] obdarzył w niebieskiej Ojczyźnie najdoskonalszą, najpewniejszą, nigdy nie kończącą się wolnością.

O, Któryś za mnie dobrowolne pojmanie, i za mnie związanie,

Zniósł! Tylko uwolnij mnie z moich więzów,

Nie być niewolnikiem żadnej rzeczy, z żadną nie być związanym;

Niewolnikiem tylko Twoim, Chryste, chcę być.


[1] Św. Paulin  (ok. 354-431), biskup Noli, Wstąpił na drogę kariery państwowej. O prawdach wiary pouczył go św. Ambroży. Pojął za żonę hiszpańską chrześcijankę, przyjął chrzest (r. 389), po którym swój majątek przeznaczył na wspieranie ubogich i wykup niewolników. Po śmierci syna oboje małżonkowie zdecydowali się na pełną wstrzemięźliwość. W 314 roku wyświęcony na kapłana, a w 411 konsekrowany na biskupa. Pozostawił wiele listów i poezji.

[2] Tak podaje św. Grzegorz Wielki, papież, jednak współczesna krytyka uważa, że papież pomylił w tym wypadku św. Paulina z jego późniejszym następcą, Paulinem III, który rzeczywiście został zabrany przez Wandalów (r. 507) i uprowadzony do Afryki. Patrz: Zaleski Wincenty, Święci na każdy dzień, 1982, s.336.

[3] Św. Bernard z Clairveaux (1090-1153), doktor Kościoła, wielki czciciel Maryi, nazywany „kolumną Kościoła”.

[4] Chodzi o Damona i Phintiasa. Patrz przypis następny.

[5] W. Maksimus (Valerius Maximus), I w.p.e, pisarz rzymski w czasach Tyberiusza, któremu poświęcił swoją pracę Pamiętne powiedzenia i czyny w 9 ks., stanowiącą zbiór ciekawych anegdot historycznych i opowiadań o życiu religijnym i kulturalnym Rzymian i innych ludów. Przytoczone opowiadanie znajduje się w ks. IV,4.7.

[6] Damon i Phintias, filozofowie pitagorejscy z Syrakuz za czasów Dionizjosa Młodszego, sławni z łączącej ich przyjaźni.

[7] Św. Cyryl, arcbp Aleksandrii (+ ok. 445), obrońca ortodoksji przeciw błędnowiercom, uczestnik soboru powszechnego w Efezie (431), egzegeta, płodny pisarz, Ojciec Kościoła.

[8] Merkury mit. rz. bóg handlu i zysku, opiekun związku kupców, utożsamiany z gr. Hermesem. „Na placach publicznych, w sądach i zgromadzeniach ludowych czczono go jako boga wymowy, bo ... umie drugich przekonać”.

[9] Św. Leon Wielki (+461), papież, skłonił Atyllę, wodza Hunów, do wycofania się spod murów Rzymu. Zwalcza pelagianizm, manicheizm i pryscylianizm (w Hiszpanii), broni autorytetu Stolicy Piotrowej w Rzymie wobec patriarchów wschodnich, występuje przeciw tendencjom odśrodkowym episkopatów w płn. Afryce i w Galii. Jest doktorem Kościoła.

[10] Actio, -nis; certamen, -nis, mają w języku greckim odpowiedniki: agon, agonos; athlesis. -eos;  athlos, -ou; w cerkiewnosłowiańskim zaś: podwig – wielkie i trudne dzieło.

[11] Por. Flp 1,30; Kol 2,1.

[12] Euryalos, syn Ofellesa, towarzysz Eneasza. Razem z przyjacielem Nizosem wyprawił się do obozu Rutulów. Młodzieńcy zabili wielu nieprzyjaciół, zostali jednak rozpoznani i zginęli w nierównej walce. Por. Eneida, ks. IX, 176-458.

[13] „Na mnie (tu stoję, sprawca!) obróćcie broń – woła –

                Rutule! Mój to podstęp;  on niewinny zgoła,

                Gwiazd światłością się świadczę, co noc rozwesela”.

(Wergiliusz, Eneida, IX, 427-429; Wrocław 1950, tłum. Ks. Tadeusz Karyłowski TJ.

[14] W sensie: „postawił się w sytuacji człowieka”.

[15] Św. Grzegorz I Wielki, papież (ok. 540-604), doktor Kościoła. Pierwszy jako papież nazwał się „Sługą sług Bożych”. Zreformował liturgię i śpiew kościelny, który od jego imienia nazwano gregoriańskim. Troszczył się o świętość duchowieństwa i dobrą administrację kościelną. Od ariańskich Longobardów niszczących Italię uzyskał w latach 592, 598, 603 zawieszenie broni i pozyskał ich Kościołowi. Związał ze Stolicą Apostolską w Rzymie Franków. Do Anglii wysłał wyprawę misyjną pod wodzą św. Augustyna. Pisma jego wywarły wielki wpływ na chrześcijańską myśl średniowieczną.

[16] Tezeusz mit. gr. bohater ateński, uwolnił Ateny od haniebnego haraczu dla Minotaura, potwora o ludzkich kształtach i byczej głowie zamkniętego w labiryncie na Krecie rządzonej przez króla Minosa, którego córka dała Tezeuszowi kłębek nici, dzięki któremu po zabiciu Minotaura wyszedł on z labiryntu. Jego przyjacielem był Pejritoos, który mu towarzyszył w wielu wyprawach.

[17] Władysław III Jagiellończyk (Warneńczyk), król Polski od 1434 i jednocześnie król węgierski od roku 1440.

[18]Janczarowie, janczarzy, regularna, doborowa piechota turecka utworzona ok. 1330; początkowo janczarów rekrutowano z młodych chrześc. brańców i poddanych sułtana pochodzenia nietur. (zmuszanych do przyjęcia islamu), od XVI w. także z Turków; w okresie największego znaczenia liczyli ok. 40 tys.; wychowywani w ślepym posłuszeństwie i fanatyzmie rel.; brali udział w przewrotach pałacowych i z czasem stali się niebezpieczni dla samych sułtanów (liczne bunty od XVII w.); uzbrojeniem janczarów były łuki, później broń palna i szable, charakterystyczną cechą ubioru — wysoka czapka z łyżką na czole i spadającą z tyłu falbaną; na pocz. XIX w. sprzeciwili się reformie wojska na wzór eur.; ich bunt 1826 został krwawo stłumiony przez Mahmuda II, a oddziały janczarów rozwiązano. W Polsce w XVII i XVIII w. istniały nieliczne chorągwie janczarów, których strój i uzbrojenie były wzorowane na tureckich.

[19] Hunyady János (ok. 1385–1456), ojciec Macieja Korwina, węg. wódz i polityk, szlachcic siedmiogrodzki; od 1441 wojewoda siedmiogrodzki; zwycięskie walki Hunyadaja z Turkami (1442) rozwiały mit o niezwyciężoności armii tur.; w bitwie pod Warną 1444 walczył u boku króla pol. Władysława Warneńczyka; 1444–52, w okresie małoletniości Władysława Pogrobowca, regent; 1456 pobił Turków pod Belgradem.