wstecz SŁOWO VII powrót do strony głównej

SŁOWO I · SŁOWO II · SŁOWO III · SŁOWO IV · SŁOWO V · SŁOWO VI · SŁOWO VII

  „Ojcze, w ręce Twoje polecam ducha mojego” (Łk 23 [, 46]).

           Ducha swego musimy bardzo często polecać Chrystusowi Panu, jeśli nie chcemy bardzo często upadać i ponownie upadać

           Bardzo często spostrzegamy, że ludzie, opuszczając ten świat, polecają swym najbliższym to, co w życiu mieli najdroższego. Tak kiedyś Turnus[1], król Rutilów, skądinąd bardzo dzielny bohater, zwyciężony w pojedynku przez Trojańczyka Eneasza[2], „na kolanach, wznosząc pokornie dłonie, modlitewnym wzrokiem błagał zwycięzcę:

 

                                       jeśli w jakiś sposób myśl troskliwa o Ojcu

         może Cię wzruszyć, błagam: i tyś miał takiego rodzica, Anchizesa!

         Nad Daunem starym litość miej![3]

 

         Natomiast nasz Odkupiciel umierając na krzyżu, nie przemówił do nikogo z ludzi czy aniołów, lecz do swego Niebieskiego Ojca, polecając Mu swego ducha: „Ojcze, w ręce Twoje polecam ducha mego”. Św. Atanazy[4] rozważając te słowa, powiedział: Chrystus „wypowiadając z krzyża słowa: ‘Ojcze, w ręce Twoje polecam ducha mego’, wszystkich ludzi umieszcza przy Ojcu i Jemu poleca, by przez Niego i w Nim byli ożywieni. Jesteśmy bowiem członkami, a te liczne członki są jednym ciałem, którym jest Kościół. Wszystkich więc w sobie poleca Bogu”.

         Z Atanazym zgadza się Cyryl[5], mówiąc: Odwieczny Syn „w ręce Ojca przekazał swą duszę, byśmy, zaczynając od niej i przez nią, mocno wierząc, mieli pewną co tego nadzieję, iż po śmierci znajdziemy się w rękach Boga”. A Eutymiusz[6] dodaje: „I to nam sprawił Pan Bóg, że odtąd dusze sprawiedliwych nie będą zstępować do piekła, lecz, przeciwnie, będą wznosić się do Boga”. Dlatego i my nie powinniśmy pozostawać bezczynnymi, ale, podczas gdy Jezus Chrystus poleca nas swemu odwiecznemu Ojcu, jednocześnie i my sami siebie powierzajmy odwiecznemu Synowi tegoż Ojca, byśmy w Jego rękach zabezpieczeni od upadku i powrotu do niego, spokojnie odtąd prowadzili swe życie. Jak to powinno i może się stać - po krótce wyjaśnię.

         „Czymś troistym jest nasz duch: [.....] myśl, [.....] dusza, [.....] sumienie. Tak uważa Dydym[7], w „Catena”, którego cytuje Korneliusz[8]. Te trzy władze [duchowe] mamy polecać Bogu”.

         Najpierw trzeba zająć się Myślą. Ponieważ jest ona, jak stwierdza Duch Pański, „cała skłonna do złego”, przez nią człowiek bardzo łatwo daje się oszukać przebiegłemu duchowi piekła. Mamy tego godny opłakania przykład wśród potomków Izaaka. Natchniony Historiograf opisując to, mówi: „Cudzołożył lud z córkami Moabu” (Lb 25[,1]). Jak doszło do nierządu? Zobaczył, zapragnął, pomyślał, przyzwolił, uczynił. Ryszard [od św. Wawrzyńca] jaśniej to przedstawia, mówiąc: „Madianici swoje córki takie wystrojone ustawili przed oczyma synów Izraela, by wzbudzić w nich pożądliwość i by w ten sposób [oni] ściągnęli na siebie gniew Boży”. I ściągnęli.

         A czy jedynie tylko Izraelici zostali uwikłani w takie sidła? Nie. Wspomniany Ojciec dodaje: „Co raz wydarzyło się, jak wiemy, historycznie, tego często duchowo doświadcza każdy prawdziwy Izraelita”, czyli chrześcijanin. „Dzieje się to wtedy, gdy nieprzyjaciele narzucają oczom umysłu pewne obrazy ze sfery pożądliwości. Przez zajmowanie się nimi, jeśli umysł oddaje się nieprzyzwoitym przyjemnościom, niewątpliwie obraża swego Opiekuna”.

         Zły duch jest najbardziej przebiegłym i sprytnym Apellesem[9]. On z pędzlem umoczonym w różnobarwnych farbach zawsze stoi przy płótnie naszych myśli; i jeśli zauważy, że źle się go strzeże, usiłuje namalować na nim  jakie chce obrazy: mogą to być polujące Diany[10], zazdrosne i pyszne Junony[11] czy rozpustne Wenery[12]. Dokłada starań, by nasz umysł oderwać od Boga i zwrócić ku światu, ku jego próżnościom i ciekawostkom; stara się go posmarować mamidłem [niezdrowej] ambicji i wstrętnego upodobania; stara się go zapalić płomieniem wyuzdania przez wtłaczanie brudnych wyobrażeń. Bo on wie, że dla popełnienia śmiertelnego grzechu wystarcza jedna uporczywa myśl, a dusza nią zabrudzona przeznaczona jest na wieczne męki. Jeżeli zaś nie może nakłonić człowieka do czynu sprowadzającego śmierć, to przynajmniej podsuwa mu najgorsze myśli, by opętanego takimi sztuczkami i sidłami pociągnąć ze sobą w wieczną przepaść.

         Król Psalmista widząc, że z nim tak się dzieje, głęboko wzdychał: „Boleści otchłani otoczyły mnie, pochwyciły mnie sidła śmierci” (Ps 17 [,6]). Myśli próżniacze, ciekawskie, puste, złe, uważał Dawid za „boleści otchłani”, ponieważ człowieka, który się nimi delektuje, strącają na piekielne męki. Nazywa je też „sidłami śmierci”, bo kto jest w nie uwikłany nie łatwo unika grzechu ciężkiego, który zadaje śmierć duszy. Jakim sposobem uwalniał się od tych więzów bardzo rozważny Król, [sam] pouczył nas jasno tymi słowami: „Oczy moje zawsze skierowane do Pana, albowiem On wyrwie z sidła nogi moje” (Ps 24[,15]). Bo umysł wzniesiony nieustannie do Pana jest niedostępny dla sugestii nieprzyjaciela.

         Przydatnym w tej sprawie jest to, co o sobie opowiadał Filip Nereusz[13], bardzo świątobliwy kapłan i założyciel Zgromadzenia Oratorianów. Powtarzał on bowiem codziennie wciąż to samo oświadczenie, że poszerzy ranę w boku Chrystusa Pana, jeśli On, związawszy jego ręce, nie włoży mu na głowę Swoich rąk. Siedliskiem myśli jest głowa. Pragnął więc Filip, by była ona wciąż trzymana w rękach Chrystusa, ażeby Wasal piekła nie zakłócał jego wyobraźni paskudnymi obrazami i nie zatruwał mu duszy zgubnymi myślami.

Biedny i upadający grzeszniku, innym sposobem nie zachowasz swej duszy w wolności od niebezpiecznego upadku, jeśli wraz z Psalmistą nie będziesz prośbą i nieustannym błaganiem dokuczał Synowi Bożemu: „W ręce Twe”, Panie, „polecam ducha mego” [Ps 30,6]. Tobie chcę poświęcić swe myśli. Nie chcę mieć i dopuścić żadnych innych myśli, jak tylko od Ciebie, o Tobie, dla Ciebie, o Jezu! Tobie polecam ducha mego!

         Od Myśli przejdźmy do samej Duszy. Piekielny Rabuś tak bardzo starannie i sprytnie zastawia na nią zasadzki, że Piotr, Przywódca i Ojciec Kościoła, uważał, iż trzeba nas poważnie upomnieć, byśmy się ich usilnie strzegli i przemyślnie unikali. „Bracia, trzeźwi bądźcie i czuwajcie, bo przeciwnik wasz diabeł jak lew ryczący krąży, szukając, kogo by pożarł” (1P 5[,8]). Nie mógł nam wyraźniej przedstawić naszego niebezpieczeństwa do oceny, niż przez przypisanie demonowi lwiej wściekłości i ryczenia, i że będziemy dla niego łupem, jeśli nie będziemy rozważnie i bacznie czuwali. Lew ryczeniem wstrzymuje łup, który chce schwycić. Podobnie demon duszę.

         My, nieszczęśliwi wygnańcy z raju, przebywamy na tym świecie jak na ogromnym pustkowiu, gdzie pełno piekielnych zwierząt, które wokół nas krążą, nas otaczają swymi ziejącymi paszczami, by nas pochłonąć. I nie ma co się dziwić, gdyż pokarmem piekielnych bestii jest nie co innego, jak dusze ludzkie, bo je, jako splamione grzechem pierworodnym, dla siebie przeznaczyli. Każdy może sobie przypomnieć, jakie danie, jaką paszę przydzielił Bóg, Stwórca wszechrzeczy, temu starodawnemu wężowi, który usidlił pierwszych naszych Rodziców, mówiąc: „Ziemię jeść będziesz po wszystkie dni żywota twego” (Rdz 3 [,14]). Jaką ziemię? Bardzo mądrą odpowiedź daje św. ojciec Grzegorz[14], Słońce rodziny benedyktyńskiej i całego Kościoła, w komentarzu do 4. psalmu: „Odwieczny nieprzyjaciel je ziemię, ponieważ do wnętrza swej nieprawości chowa wszystkich grzeszników”.

         A Rabanus[15] dodaje: „Pożera [.....] ziemię, przez to że karmi się i rozkoszuje błędami grzeszników, i łudząc, sprowadza ich na zatracenie. Bo jak często święci nazywani są niebem, tak ci, którym smakują sprawy ziemskie, [nazywani są] ziemią”.

         W tym sensie trzeba rozumieć i drugą karę nałożoną na węża. Jak głosi opinia niektórych, najpierw chodził on wyprostowany do góry, a potem ukaranie go polegało na tym, aby odtąd czołgał się na piersiach. „Na piersiach[16] twoich czołgać się będziesz” [Rdz 3,14]. Tak ugodził go Bóg piorunem. A z jakiej racji to uczynił, świetnie wyraził bardzo uczony Kajetan[17] w takim rozumowaniu: „Brzuch - to warsztat trawienia pokarmu. A zatem, chodzenie na brzuchu, to uciskanie przez chodzenie własnego brzucha, [...] Zadaniem więc diabła jest, jak bardzo trafnie wnioskuje przytoczony egzegeta, uciskanie swego pokarmu, czyli dusz grzeszników. Można by jaśniej powiedzieć: nie tylko będziesz przeklęty ty, ale również przeklęci będą twoi bliscy, bo będą uciskani przez ciebie”. Oto strawa odwiecznego węża, diabła: dusze grzeszników.

         O, uciekaj, uciekaj, człowieku! Uciekaj, grzeszniku, do swego Zbawiciela. Wzywając przepotężnej wszechmocy Jego przeciw temu niestrudzonemu łowcy twojej duszy, przekaż ją i z ufnością powierz Jego obronie, kierownictwu i straży. Nieustannie wołaj: „W ręce Twoje, Panie, polecam ducha mego”. „Niech przylgnie dusza moja do Ciebie. Niech mnie broni Twoja prawica. Niech dusza moja Twoją mocą wyrwie się jak ptak z sideł myśliwych”.

         Z Duszą związane jest Sumienie. Dokąd nie zanieczyści go plama występku, jest ono wesołe, pogodne, spokojne; jest ciągła uczta. Skoro zaś tego się dopuści, natychmiast z jego zgnilizny rodzi się robak, który wnętrze grzesznika do tego stopnia wiecznie gryzie, dręczy, ciemięży, że choć żywy, wydaje się jakby nosił ze sobą swe piekło.

         Bajką jest, co poeci przekazali o Tytiaszu[18], że jego wątrobę bez przerwy żre sęp i nigdy [do reszty] nie pożera, ponieważ zawsze odrasta. A sęp szarpiący wnętrze grzeszników jest i prawdziwy, i wiecznie trwały. Czyż nie wyraził tego dość przejrzyście Izajasz tymi słowami: „Robak ich nie umrze” (Iz 66 [,24])?

         Wejdźmy jednak na Pola Elizejskie[19], by to samo jeszcze lepiej zrozumieć. Tutaj po raz pierwszy narodził się i grzech, i robak sumienia. Człowiek stworzony przez Boga w stanie najdoskonalszej niewinności został królem raju. Gdy wymieniam słowo „raj”, wymieniam miejsce przeobficie zaopatrzone we wszystko, co można pomyśleć lub czego jak najbardziej legalnie zapragnąć.

         Cóż powiem więcej? Było to miejsce „rozkoszy”, jak świadczy Historia Święta. Oby nigdy nie było utracone! Ale jakżesz szybko to się stało! Ledwo Adam został dotknięty zarazą grzechu, natychmiast wygnano go z tego kwiecistego ogrodu rozkoszy. „I usunął go Pan Bóg z raju rozkoszy” [Rdz 3,23]. Miała, miała Dusza Ojca nas wszystkich bardzo miły i przyjemny raj, dopóki nie była świadoma żadnego przewinienia. Popełniwszy przestępstwo [będące skutkiem] skosztowania jabłka z drzewa zakazanego, straciła raj, ponieważ straciła spokój, pogodę i radość sumienia.

         Dlatego, gdy niezwykle uzdolniony Teodoret[20]rozważył, że Protoplastom naszego rodzaju po skosztowaniu jabłka otworzyły się oczy i spostrzegli, że są nadzy, słusznie dodał: „bo poczuli wyrzut sumienia, który ich dręczył”.

         Wreszcie najbardziej wymowny z biskupów, Złotousty, przytoczył rację, dlaczego Adam i Ewa po upadku skryli się, usłyszawszy głos Pana Boga przechadzającego się po południu w raju. Powiedział tak: „Chciał [Bóg], [.....] by ogarnęła ich duszę wielka trwoga. I to się stało. Bo skoro właśnie[.....] odczuli jakby Bóg był obecny, zaczęli się ukrywać [.....] Bo sumienie zwykle powstaje przeciw człowiekowi, głośno woła, oskarża, i wyjawia, i jakby przed oczami kreśli wielkość grzechów [.....]. I chociaż ktoś po popełnieniu grzechu [.....] kryje się przed wszystkimi ludźmi, to jednak nie może się schować przed tym oskarżycielem. Bo gdziekolwiek byśmy byli ze sobą je nosimy, ono dokoła nas chodzi, [niepokoi], szarpie, biczuje [.....], w domu, na rynku, w świątyniach, przy posiłku. Napada na śpiącego i wstającego ze snu. [.....] Stawia przed oczy i wielkość win, i grożącą karę [.....]. Dlatego, skoro tylko Protoplasta zrozumiał zasadniczą myśl tego i pomyślał sobie o przyjściu Pana, natychmiast się ukrył. [.....] Zobaczył bowiem, że stoi koło niego uparty oskarżyciel, a mianowicie, sumienie”.  

         Czy sumienie można nazwać tylko upartym oskarżycielem, a nie także okrutnym katem? Bo ono oskarżając - dręczy, dręcząc - oskarża. A na skutek oskarżeń i udręczeń pozbawia nieraz nadziei na przebaczenie. Doświadczył tego na sobie pierwszy bratobójca Kain, gdyż po zabiciu rodzonego swego brata Abla zawołał do Pana: „Większa jest nieprawość moja, niżbym miał odpuszczenia być godzien. Oto mię dziś wyganiasz z ziemi, i skryję się przed obliczem Twoim i będę tułaczem i zbiegiem na ziemi. Każdy tedy, kto mnie znajdzie, zabije mię” [Rdz 4,13-14]. Zwróć uwagę, że on nie lękał się niczego innego jak tylko tego, że może być ukarany karą odwetu i swoje życie straci za odebrane życie brata, bo bał się, że musi być zabity. Gdy oznajmia, że będzie tułaczem i zbiegiem na ziemi, to czyż nie wyznaje wyraźnie, że zbrodnia do tego stopnia odebrała mu spokój duszy, iż z powodu niepokoju serca nie może usiedzieć na jednym miejscu? Gdy mówi, że musi się skryć przed obliczem Boga, otwarcie wyznaje, że za przelanie bratniej krwi w sposób oczywisty zasłużył na „karę potępienia”. A ponieważ twierdzi, że nieprawość jego jest większa, niżby mogło być dane przebaczenie, to już wpada w całkowitą rozpacz i krzyczy, że już zatracone jest zbawienie jego duszy.

         O, najstraszniejszy dręczycielu, robaku sumienia! O, grzechu, który powinien być tysiąckroć przeklęty i pilniej unikany niż trucizna; który rodzi nam tak okrutnego oskarżyciela i jednocześnie najbardziej srogiego kata! Doskonale ostrzega Lipoman[21]: „Lękajmy się więc nieustannie tego, abyśmy nigdy nie popełnili takiego haniebnego czynu, za który będziemy zmuszeni znosić wiecznie wyrzuty sumienia”.

         Ale jak tego dokonamy, jeśli Bóg swą prawicą nie wesprze naszego sumienia, nie pokieruje swym światłem, by ono jeszcze haniebniej nie błądziło, by jeszcze ciężej nie upadało? Trzeba się więc do Niego bez wytchnienia modlić, by nie ustawał w wytrwałej trosce o naszego ducha. Trzeba Mu ustawicznie na wzór Króla Proroka naprzykrzać się: „W ręce Twoje, Panie, polecam ducha mego”. Do tego pobudza nas swoim przykładem nasz Zbawiciel, gdy swą najświętszą duszę tak oddaje na twardym łożu krzyża. Jak On sam wtedy polecał przedwiecznemu Ojcu swego ducha, tak samo i my polecajmy Mu naszego ducha: nasze myśli, nasze dusze, nasze sumienia.

          Nie wystarczy opamiętanie się, gdy poznamy chorobę spowodowaną wadami, którymi przygniecieni jęczeliśmy. Nie wystarczy zmycie szczerą pokutą popełnionych grzechów i należyte usunięcie złych przyzwyczajeń. Trzeba dodać unikanie nowych. Trzeba dodać usilną troskę unikania nawrotu choroby, jak mówią lekarze; byśmy nie wracali do wymiotów na sposób wstrętnej przywary psów; żebyśmy nie wplątali się znowu w diabelskie sidła, z których dzięki łasce Bożej zostaliśmy uwolnieni. Ale kto - pytam - potrafi dokonać tego własną siłą? Kto potrafi [tego dokonać] nawet największą [własną] przemyślnością, nie wsparty przez Chrystusa, nie wzmocniony przez Tego, bez którego  nie możemy niczego, niczego? Musimy więc często wzdychać do Jezusa, naszego Pomocnika, i to bardzo gorliwie, jak nakazuje Kościół, zawsze powtarzać: „W ręce Twoje”, Panie, „polecam ducha mego: odkupiłeś nas Panie, Boże prawdy” [Ps 30, 6]; więc w ręce Twoje polecam ducha mego, w każdej godzinie, w każdym miejscu, w każdej chwili, a szczególnie ducha opuszczającego ciało. „Strzeż mnie jak źrenicy oka; pod cieniem skrzydeł Twoich schroń mnie” [Ps 16,8]. Amen.



[1] Legendarny król Rutilów występujący w Eneidzie Wergiliusza.

[2] Wódz trojański, bohater Eneidy.

[3] Wergiliusz, Eneida, XII, 930-35.

 

[4]Św. Atanazy Wielki (ok.295-373), patriarcha Aleksandrii, doktor Kościoła. Patrz przypis 36, Słowo III

[5]Św. Cyryl (ok. 380-444), patriarcha Aleksandrii, doktor Kościoła. Na soborze w Efezie (431) przyczynił się do ogłoszenia dogmatu o Bożym macierzyństwie Maryi (Teotokos).

[6]Eutymiusz Zigabenos (+ok.1118), teolog i egzegeta bizantyjski.

[7] Dydym Ślepy, Dydym Aleksandryjski (313 - ok.396), pisarz kościelny.

 

[8] Nie wiadomo, o którego Korneliusza tu chodzi.

[9]Apelles, sławny malarz, portrecista Aleksandra Wielkiego, żył w IV w. przed Chr. Dzieła jego cechowało doskonałe opanowanie perspektywy i koloru. Najpiękniejszym namalowanym przez niego wizerunkiem jest Afrodyta (Wenus).

[10]Diana, utożsamiana z grecką Artemidą, w mitologii rzymskiej, bogini księżyca, narodzin i łowów.

[11]Junona, utożsamiana z grecką Herą, zazdrosna, mściwa, pyszna żona Jowisza (Dzeusa).

[12]Wenera, utożsamiana z grecką Afrodytą, przyjęła wszystkie jej atrybyty i cechy, córka Zeusa, żona Hefajstosa. Miała wiele „nielegalnych” dzieci, między innymi Eros to jej i Aresa syn. Bogini miłości.

[13]Św. Filip Nereusz (1515- 1595), założyciel filipinów – oratorianów. Katechizował na placach publicznych, odwiedzał szpitale, troszczył się o pielgrzymów. Przyjąwszy święcenia kapłańskie, założył zgromadzenie księży, z którego powstało pierwsze Oratorium. Jest jednym z najbardziej radosnych świętych.

[14]Św. Grzegorz Wielki, zob. Słowo I, przyp. 8.

[15]Bł. Rabanus Maurus (780-856), bp Moguncji, zwany Nauczycielem Germanii. Był opatem i jednym z organizatorów klasztoru benedyktynów w Fuldzie. Napisał homilie i martyrologium.

[16] Wulgata łacińska ma rzeczownik: pectus, pectoris  – piersi; brzuch (Owidiusz, Przemiany 6,663). LXX ma: he koilia – jama brzuszna, brzuch, żołądek. Stąd Wujek tłumaczy: na piersiach, Biblia Tysiąclecia: na brzuchu.

 

[17] Kajetan. Patrz przypis 72, Słowo V.

[18]Tytiasz, w mitologii greckiej, jeden z gigantów; zginął od strzały Apollina, kiedy zamierzał znieważyć jego matkę, boginię Latonę. W Tartarze, skazany na wieczne męki, leżał rozciągnięty na ziemi, a sępy szarpały mu odrastające wciąż wnętrzności.

[19] Zobacz Słowo II, przyp. 12.

[20]Teodoret (+458), biskup Cyru, egzegeta.

[21]Lipoman Ludwik (+1559), pisarz kościelny.

wstecz powrót do strony głównej