wstecz ROZDZIAŁ 6 powrót do strony głównej

wstęp· I · II · III · IV· V· VI· VII · VIII · IX· X· XI · XII · XIII · XIV· XV· XVI · XVII · XVIII · XIX· XX· XXI · XXII · XXIII · XXIV

 

Ofiara Mistycznej Świątyni

 

            Jesteśmy zdania, że przez ofiarę ma się tu na myśli umartwienia wewnętrzne i zewnętrzne. Ale pod tym warunkiem, że ta ofiara jest składana przez miłość-kapłana, i twierdzimy, żeby do niego i wszystko pozostałe w Mistycznej Świątyni należało. Bo cokolwiek bez niego dokonuje się w Świątyni, wszystko jest bezprawne i nieprawdziwe.

            Wewnętrzne więc umartwienie - że posłużę się powszechnie używaną nazwą - polega na panowaniu nad naszą wolą, sądem, wyobraźnią. Wola jest kierowana najlepiej i najskrupulatniej wtedy, gdy prowadzi się ją do przyjęcia tego, co czy to spisane, czy natchnione, jest zgodne z wolą Bożą, to znaczy z prawami Bożymi, naturalnymi, kościelnymi oraz z prawami właściwymi każdemu stanowi.

            Normą natchnioną woli Bożej nazywamy to, co pochodzi od ducha opiekuńczego z nieba, od pobożnego i mądrego człowieka, jak spowiednicy, ojcowie duchowni, ludzie oddani Bogu, albo co pochodzi z wysłuchanego lub przeczytanego jakiegoś wykładu o treści religijnej. Niezliczona bowiem liczba tych, którzy są jej posłuszni, dostępuje zbawienia i staje się wielkimi świętymi. W ten sposób właśnie anioł łagodnie i bardzo pomyślnie skłonił swym poselstwem Najświętszą Dziewicę do zgody na wcielenie Boga. W ten sposób [św.] Teresa[1] dzięki radom pobożnych i mądrych ludzi rozwinęła się duchowo w sposób godny podziwu i dokonała dzieł godnych podziwu. W ten sposób bardzo mądry i wielkiej świętości ojciec Augustyn[2], dzięki kazaniom [św.] Ambrożego i dzięki jednemu zaledwie zdaniu z listu św. Pawła. zwrócił swoje myśli ku prawdziwej wierze i czystości obyczajów. W ten sposób znane słowa Pańskie: "Jeśli chcesz być doskonałym, idź, sprzedaj co masz, daj ubogim" [Mt 19,21], usłyszane przez św. Antoniego Wielkiego[3], uczyniły go ogołoconym ze wszystkiego pustelnikiem i prawdziwym naśladowcą Chrystusa. W ten sposób Jan Colombini, gdy łagodził dokuczliwy głód pokarmem duchowym, mianowicie lekturą żywota św. Marii zwanej Egipcjanką, sam się nawrócił[4].

                    Takich więc natchnień chrześcijanin systematycznie powinien się trzymać i solidnie wprowadzać je w życie. Doradzałbym jednak czynić to za aprobatą roztropnych ludzi, chociaż wspomniani święci z niej nie korzystali. Ani bowiem owa grzesznica Maria nie radziła się nikogo co miała czynić, gdy wewnętrznie została pobudzona, by niezwłocznie udać się wprost na pustynię celem zmycia i naprawienia grzechów swej młodości; ani też inni uniesieni podobnym duchem nie pytali nikogo, czy należy zmierzać do poprawy życia. Duch, który nas pociąga od występku ku cnocie, od zła ku dobru, od grzechu ku pokucie, nie wymaga badania. Piekło bowiem nie ma zwyczaju doradzać takich rzeczy. Nie potrzebuje doradcy, kogo poucza i zarazem skłania do czynu Wieczna Mądrość. Co więcej, niebezpiecznie jest niekiedy otwierać się, zwłaszcza przed większa ilością osób nie ogarniętych bojaźnią Bożą, obciążonych zazdrością lub jakąś inną ukrytą chorobą duszy. Chociaż nie sprzeciwiałbym się otwieraniu siebie, jako rzeczy nie tylko korzystnej, ale i koniecznej, jednak tylko przed tego rodzaju osobami, którym udzielone zostało rozeznanie duchów; które nie tylko wiedziałyby co pochodzi od Boga, lecz także chciałyby pomóc tym, którzy są prowadzeni tą drogą. Przykładem niech będzie nigdy dostatecznie sławiona dziewica Teresa, o której heroicznych śmiałych czynach i serafickim duchu jakże różne wydawali opinie nawet ludzie uczeni i pobożni! Jedni uważali ją za ulegającą złudzeniom, inni za opętaną, jeszcze inni za umysłowo chorą. Bardzo nieliczni [jej] dzieło pochwalali, ale dopiero gdy zostało realizowane. Na podstawie wyników oczywiście łatwo wszyscy odróżniamy dobre rzeczy od złych, ale przed nimi rzadko kto może, czy odważa się, coś stwierdzić w takiej sprawie, poza tymi, którym Bóg wyjątkowo udzielił tego daru. Dusza szczera, ufająca Bogu, pokorna, zwracająca uwagę tylko na wolę Bożą, na tej ścieżce nie zbłądzi.

            normę woli Bożej nazywamy napisaną, która jest dla nas wyrażona w przykazaniach, radach i naukach ewangelicznych; w prawach i przykazaniach, i postanowieniach, i przepisach liturgicznych i ogólnie przyjętych zwyczajach kościelnych, a także cywilnych, które są zgodne ze sprawiedliwością i nie sprzeciwiają się religii, zwolnieniu od ciężarów publicznych i godności duchowej. Dodam reguły zakonów i różnych stowarzyszeń, i inne tego rodzaju [przepisy], szczególnie te, które zostały zatwierdzone powagą Świętej Stolicy Apostolskiej. Kto z miłości do Boga podporządkowuje im swoją wolę i nie tylko je przyjmuje, ale wypełnia, może być naprawdę uważany za umarłego dla siebie, a żyjącego dla Boga.

            Obyśmy naprawdę w umartwianiu woli doszli do takiego sposobu zachowania się, dzięki któremu dobrowolnie poddaje się ona cudzemu życzeniu i władzy, skinieniom i kierownictwu w przekonaniu, że to jest najmilsza dla Boga ofiara. I rzeczywiście żadną miarą nie można temu zaprzeczyć, bo wyraźnie Sam Duch Boży w Piśmie świętym oświadczył, gdy przez Samuela oznajmił Saulowi: "Lepsze jest posłuszeństwo niźli ofiary"[5]. Św. Grzegorz Wielki[6] zauważa: "Przez ofiarę poświęca się cudze mięso, przez posłuszeństwo zaś własną wolę". Takie umartwienie polecił nam Sam niebieski Nauczyciel nie tylko słowami, lecz przede wszystkim własnym przykładem. Albowiem i pokarmem Swoim nazwał pełnienie woli Ojca i w ogrodzie Oliwnym w czasie bardzo gorącej i długotrwałej modlitwy, ponieważ trzykrotnie powtórzonej, postanowił całkowicie pójść za wolą odwiecznego Rodzica i wypełnić ją, wypijając do reszty kielich nader gorzkiej Męki.

            Nie uważam tedy, żeby duszom pobudzonym tak znakomitym przykładem, był potrzebny bodziec słowa. Kogo życie i nauka Chrystusa nie przekonuje do cnoty i świętości, to któż mógłby go przekonać? A wiec, na to jedno tylko tu zwracam uwagę: jest rzeczą najchwalebniejszą, najmilszą Bogu, zbawienną dla człowieka iść raczej za cudzą niż za swoją wolą we wszystkim, gdzie niema widocznego zła; i nigdy nie może być wystawiony przez złego ducha na pośmiewisko ten, kto się dostosowuje do cudzej woli, byleby tylko wiedział, że ta wola nie jest przez tegoż ducha opanowana. Miałoby to miejsce, gdyby grzech lub błąd był nakazywany, narzucany albo doradzany.

            Cóż następnie powiem o [wydawaniu] sądu? Człowiek wielkiej świętości, założyciel Oratorium Jezusa i najbardziej światły Doktor w sprawach duchowych, Filip Nereusz[7], na podstawie jego umartwienia poznawał wielkość duszy swoich [współbraci]. Widząc jak niektórzy w czasie dyskusji łatwo ustępują, choć ich punkt widzenia opiera się na słusznych racjach, bardzo ich podobno chwalił. Przykładał dwa palce do czoła i mówił, że na tych sprawach polega świętość. Wydaje mi się, że wskazywał przez to na umartwienie woli i sądu. Nie śmiem już cokolwiek do tego dodać.

            Znakomita to i rzadko spotykana cnota: dać się pokonać innemu, gdy w zasięgu ręki masz zwycięstwo. Nie chcę jednak, by ktoś milczał tam, skoro koniecznie trzeba mówić, ani ustępował - gdy powinien zwyciężyć, zwłaszcza jeśli forsowana albo broniona jest opinia ryzykowna lub doktryna mniej prawdopodobna, czy zupełnie już odrzucona. Od takich rozmów ja sam pragnę uciekać jak najdalej i wyrażam wolę nie brać w nich udziału; a gdybym był przy nich obecny, nie odstępować od walki za prawdę i od jej obrony.

            I wreszcie, powinieneś umartwiać i brać w cugle wyobraźnię, gdy ci do niej będą napływać niezbyt przyzwoite obrazy. Co więcej, należy wszędzie zwracać uwagę na tego bardzo rozkiełznanego rumaka, bo jest z nami wszędzie. Jeśli nie chcesz go tak unieszkodliwić, by uszkodzić mózg albo głowę, czego osobiście nie radzę, to przynajmniej czyń wytrwale, co należy; nie zwracając uwagi na zuchwałość wyobraźni, aż przyzwyczai się do posłuszeństwa rozumowi. Wyobraźnia jest tym Bucyfałem[8], z którym jedynie Aleksander był w stanie i umiał sobie poradzić. Tu potrzeba, żebyśmy byli Aleksandrami.

            Nie lekceważ też zewnętrznego umartwienia. Jest ono zbawienne i bardzo pożyteczne. Cóż bowiem człowiekowi jest bardziej przydatne do osiągnięcia chwały wiecznej i zbudowania bliźniego niż pilny i roztropny wysiłek, by każdy zmysł wykonywał swoje zadanie. Oczy trzymaj więc w orbicie Wincentyńskiej[9], tzn. w obrębie postawy swego ciała (=przy sobie?). Nie wyciągaj rąk do spraw zakazanych. W jedzeniu i piciu zachowaj umiar i nie wyszukuj tego, co smaczniejsze. Rozmów złych, które psują dobre obyczaje, unikaj. Z nieczułymi uszami będziesz przechodził obok pochlebstw, szemrań, donosów, oszczerstw, nieprawdziwych oskarżeń, próżnych narzekań, szyderstw, nagan i tym podobnych potworności. Któżby tolerował wśród chrześcijan bezwstyd i plugastwo, nawet tylko słuchał? Nie powiem już nic o powonieniu. Uważam, że nie będziesz zabiegał o balsamy, pudry, róże cypryjskie, kremy i inne pachnidła, ale postarasz się być miłą wonią Chrystusową[10]. Inne tego rodzaju sprawy dokładniej i szerzej przedstawimy niżej.

            Nigdy nie trzeba zaniedbywać udręczenia ciała aż do granic wytrzymałości. Należy z nim postępować tym surowiej, im zuchwałej wierzga, aby ten osioł był całkowicie poddany rozumowi. Jeśli więc ogólnie przyjęte posty wydają ci się nie zupełnie wystarczające do koniecznego poskromienia ciała, zastosuj własne. Dodaj też biczowania, sypiania na ziemi, czuwania, prace ręczne. I tak długo męcz tę nieokiełznaną bestię, dopóki się nie uspokoi i nie będzie całkowicie gotowa nieustannie na skinienie ducha. Wielu radzi, niekiedy nie bez słuszności, by mieć na uwadze zdrowie. Chociaż zgadzam się z nimi, ale będę zawsze wołał, abyś nie pobłażał ciału do tego stopnia, iżbyś miał zatracić ducha. Lecz jedno i drugie niech idzie razem Bogu na ofiarę.

             Poza tym, byś nie sądził, że pomijam milczeniem to, co jest bardzo dobre i jedynie ono czyni człowieka mądrym i świętym, a mianowicie tak zwane opanowanie uczuć, pozwalam ci, abyś się gniewał, ale bez grzechu; abyś się weselił, ale w Panu; abyś ubolewał, ale że Boga, najwyższe dobro lub bliźniego niekiedy obraziłeś; mieć nadzieję, ale na królestwo niebieskie; aby wycieńczał cię smutek, ale z żalu za popełnione zło lub zaniedbanie dobra; abyś lękał się, ale jedynie Boga jak syn ojca; abyś kochał, ale jedynie Jego i jedynie dla Niego bliźniego, a o wiele bardziej nieprzyjaciela. Wszystko to ujmuję w krótkiej przenośni św. Antoniego[11], bożyszcza Padwy: "Jak okręt w czasie burzy na morzu łatwo tonie, jeśli sternik swoją przemyślnością nim nie pokieruje, tak uczucia porywają człowieka do gorszego, jeśli nimi nie pokieruje zdrowy rozum". Tak więc strzeż się, doskonały kapitanie, aby statek twej duszy nie oddalał się od portu. Przy pomocy żagli i wioseł zmierzaj tam, panując niby Neptun[12] nad falami i nawałnicami. "Lecz pod tobą będzie pożądliwość jego i ty nad nią panować będziesz" (Rdz 4,7).

         Masz dar ofiarny? Przywołaj kapłana. Obowiązkiem jedynie miłości jest złożyć go w ofierze. Chciałem już zakończyć, gdy tymczasem na zakończenie przypomniałem sobie zdanie z "Naśladowania Chrystusa": "Dla miłości Boga powinieneś chętnie znosić wszystko, mianowicie: trudy i boleści, pokusy, udręki, niepokoje, braki, słabości, krzywdy, obmowy, strofowania, upokorzenia, zawstydzenia, karania i wzgardy, [...] one splatają niebieską koronę" (ks. 3, rozdz. 35). One są ofiarami miłymi Bogu.


[1]Św. Teresa od Jezusa, Wielka, (1515-1582), karmelitanka.

[2]Zob. rozdz. I, przyp. 5.

[3]Św. Antoni (+356), pustelnik, twórca wspólnoty anachoretów. Podobno zgromadziło się wokół niego 6800 mnichów.

[4]Bł. Jan Colombini (1304-1367), jako bogaty i wpływowy obywatel Sieny, po śmierci syna przeżył nawrócenie (1353) pod wpływem lektury żywota św. Marii Egipcjanki; oddawszy córkę do klasztoru i zabezpieczywszy byt materialny żonie, za jej zgodą złożył ślub czystości. Majątek przeznaczył na cele dobroczynne. Założył zakon jezuatów.

[5] Por. 1Sm 15,22.

[6]Św. Grzegorz I Wielki, papież (ok. 540-604), doktor Kościoła. Pierwszy nazwał się Sługą sług Bożych. Patriarsze Konstantynopola stanowczo odmówił tytułu ekumeniczny. Od Longobardów niszczących Italię uzyskał w latach 592, 598, 603 zawieszenie broni.

[7]Św. Filip Nereusz (1515- 1595), założyciel filipinów - oratorianów.

[8] Bucefał, ulubiony rumak Aleksandra W., którego nikt inny nie mógł dosiąść. Padł w Indiach w r. 327 przed Chr. Na miejscu, gdzie B. został pochowany, Aleksander założył miasto Bukefala.

[9] Coś tu trzeba napisać.

[10]  Por. 2Kor 2,15.

[11]Św. Antoni Padewski (+1231).

[12]Neptun, w mit. rz. italski bóg chmur, deszczu i wód, utożsamiany z gr. Posejdonem.