wstecz ROZDZIAŁ 21 powrót do strony głównej

wstęp· I · II · III · IV· V· VI· VII · VIII · IX· X· XI · XII · XIII · XIV· XV· XVI · XVII · XVIII · XIX· XX· XXI · XXII · XXIII · XXIV

 

Odnowienie Mistycznej Świątyni

 

            Świątynia Mistyczna popada w ruinę przez czyny niegodziwe, a miłosierne ją odbudowują. Dlatego prorok Daniel zaleca królowi asyryjskiemu „okupienie” grzechów przez jałmużnę[1]. Tak Tobiasz stał się przyjacielem Boga przez modlitwy połączone z miłosierną dobroczynnością i grzebaniem zmarłych[2]. Miłosierdzie dostosowuje się do każdej okoliczności: jest w stanie przebłagać zagniewane Bóstwo jak i utrzymać życzliwość [Bóstwa nam] przychylnego.

            Wylicza się czternaście uczynków miłosiernych, dzięki którym u Boga można wszystko wyjednać.

            Te, które odnoszą się do ciała, wyraża następujący heksametr:

"Nawiedzam, poję, karmię, wykupuję, okrywam, przyjmuję, grzebię".

            A te, które odnoszą się do duszy, są zawarte w tym:

"Radzę, znoszę, pocieszam, upominam, nauczam, modlę się, daruję".

            Odwiedzanie chorych - to wspaniałe dzieło, które osobiście bardzo pochwalił nasz Pan [i] Zbawiciel, mówiąc: "Byłem chorym, a nawiedziliście mnie" (Mt 25,36). Wykonują to naprawdę chwalebnie ci, którzy do łóżek ubogich chorych przychodzą nie z pustymi rękoma. Jan nazwany Bożym[3], człowiek naprawdę święty, założył zakon, którego zadaniem i powołaniem jest wyszukiwanie chorych nieposiadających majątku i pielęgnowanie ich. Ten dobroczynny Zakon we wszystkich krajach Europy wśród wiernych tak zasłynął z powodu właściwego sobie miłosierdzia, że powszechnie nazywamy go: Dobrymi Braćmi, ze względu na rzeczywiście dobre dzieło, jakim się dobrze zajmują. I w wielu miejscach, szczególnie w Rzymie, znajdują się domy dla chorych, którym pełni litości hojni ludzie dostarczają obficie wszystkiego wraz z lekarstwami, torując sobie [w ten sposób] niezawodną drogę do nieba. Trzeba zobaczyć w tym Mieście Najwyższego Kapłana i purpurowy Senat Kościoła[4] u stóp ubogich i chorych, z jakąż dla nich pociechą, z jakimż pożytkiem osobistym, z jakimż zbudowaniem dla ludzi! Kto nie ośmieliłby się [czynić tego], czego się nie wstydzi purpura?

            Z kolei pokarmem i napojem służyć potrzebującym - to przejaw wielkiego miłosierdzia. Klemens IX[5] zmarły przed dwoma laty (piszę to w 1671 r.) w opinii wielkiej świętości, zwyczajem Grzegorza Wielkiego, często przyjmował przy swoim stole ubogich. Mówią o tym miłosierdziu naokoło ci, którzy go doświadczyli.

            Ale i sławne kobiety: Elżbiety[6], Jadwigi[7], Kunegundy[8], jaśniały tą cnotą. Szczęśliwe, jeśli obecnie mają naśladowców! Jeżeli zaś kogoś wielka godność albo sprawy publiczne odciągają od tej działalności, a jednak on czyni to za pośrednictwem innych, nie będzie pozbawiony nagrody.

            Wykupywanie jeńców zwłaszcza od niewiernych, o, jakże to chwalebne, jakże pełne zasług! Paulin z Noli[9], biskup, gdy już obrócił na ten cel wszystkie swoje i kościelne dobra, na koniec sam się oddał na okup za syna ubogiej wdowy. A co na to powiedzą ci, u których w zamknięciu jęczy złoto, jakie mogłoby bardzo doskonale posłużyć jęczącym u Maurów i Tatarów jeńcom? Święty Piotr Nolasco[10], a także św. Rajmund[11] założyli religijne wspólnoty zakonników z taką determinacją zajmujących się wykupem jeńców, że sami oddawali się w zastaw za ich uwolnienie. Ubolewam, że takich miłosiernych i świętych ludzi nie ma w Polsce, chociaż u Tatarów i Turków przetrzymywane są nawet z narażeniem na utratę wiecznego zbawienia całe legiony Polaków, którym tacy mogliby pomóc. Według Bożej oceny z bardzo świętym ascetą Teodulem[12] został zrównany kuglarz Korneliusz. On, by ocalić dobre imię jakiejś nieznanej kobiety, i zatroszczyć się o wolność jej męża rozrzutnika, uwięzionego przez wierzycieli, sprzedał ubranie i sprzęt domowy, a uzyskaną stąd sumę czterystu dukatów oddał, [by zaradzić] cudzej biedzie. Zobaczcie, jak bardzo was Bóg ceni, gdy za nic macie wasze dobra, przeznaczając je dla biednych.

            Nagich przyodziewać nakazuje samo prawo naturalne. A kto z nas mógłby znieść, aby „ciało z ciała” naszego[13] było nieokryte Nie mogła znieść ta Cudotwórczyni Sieneńska[14], która zdjęła szatę noszoną bezpośrednio na ciele, by odziać osobę ubogą i za to z daru Chrystusa nigdy potem nie odczuwała chłodu. Nie mógł znieść Marcin[15], który jeszcze jako katechumen połową swego płaszcza odział nagiego człowieka, powinienem powiedzieć: Chrystusa. Nie mógł znieść Jan Gamrat[16], biskup krakowski, za którym, skądinąd nie świętym, jechały wozy z odzieżą, którą przyodziewał napotkanych nędzarzy i z tego powodu zasłużył boskim zrządzeniem tak w porę przypomnieć sobie o swej śmierci, że do jałmużny dodał pokutę, i zastał zbawiony. A wy, którzy jesteście pogrążeni w bagnie grzechów, czyż nie wyratujecie się z niebezpieczeństwa dzięki ubraniom dla ubogich?

            Przyjmowanie w gościnę podróżnych jest czynem ogromnie zasługującym. Tę cnotę pochwalił Syn Boży u Apostołów, Łukasza i Kleofasa, którzy skłonili Go do spożycia wieczerzy i w momencie łamania chleba dał im się poznać jako Bóg i człowiek (Łk 24,13-32). Błogosławione to miasto, które miało tak miłosiernych obywateli, że wyrywali sobie przybyszów, jak wspominają dawne dzieje świętych Ojców, żeby wyśmienicie ich przyjąć. Biada wam, którzy może karmicie wiele psów, a pozwalacie, żeby ludzie umierali z głodu! Którzy zamykacie drzwi przed pielgrzymami, oddalacie od swoich domów nawet zakonników! Czyż Chrystus nie odrzuci was od bram nieba? Czy nie wiecie, że cudzołożnica ze względu na życzliwe przyjęcie w gościnę Jozuego i Kaleba została przyjęta do nieba (Joz 2,1-22; 6,22-23.25)? Gość przychodzi, Chrystus przychodzi[17]. Kto przyjmuje gościa, przyjmuje Chrystusa, a czyż Chrystus z kolei nie przyjmie do wiecznych przybytków tego, kto Jego przyjął?

            Grzebanie umarłych za darmo, jedynie z miłosierdzia, to przysługa mająca wielką wartość przed Bogiem. Rzadko to się zdarza, zwłaszcza przy mniejszym zaludnieniu, ale i nieliczni to robią. Tu najbardziej wyróżnia się Tobiasz Starszy, do którego archanioł Rafał mówił: "Gdyś się modlił z płaczem i grzebałeś umarłych, i zostawiłeś obiad twój, a kryłeś umarłych przez dzień w domu twoim, a w nocy ich grzebałeś, ja ofiarowałem modlitwę twoją Panu" (Tb 12,12). Najskuteczniej na pewno modli się ten, kto, chcąc dostąpić miłosierdzia Bożego, okazuje je człowiekowi. Jakie zaś miłosierdzie może być większe, niż to okazane zmarłym, od których nie możesz się spodziewać żadnej nagrody, żadnej wdzięczności, a także żadnej pochwały. Ci, którzy to czynią, na pewno przygotowują sobie życie nieśmiertelne.

            Ale przejdźmy już do innych uczynków miłosiernych nazywanych duchowymi dlatego, bo dotyczą duszy, a nie ciała. Są one następujące:

             Udzielanie rady temu, który jej pragnie, rady szczerej i zbawiennej, jest cechą bardzo szlachetnego charakteru. Dlatego Bóg powołuje do życia rozumnych, by wspierali pozbawionych siły myślenia i kierowali nimi. Ten, kto czyni to bez ubiegania się o zapłatę, jest naprawdę miłosierny. Niekiedy bowiem więcej pomaga dobra rada niż nie wiem jakie wsparcie finansowe. Wielu wpadłoby do piekła, gdyby nie spotkali doskonałych doradców, nie mało by zginęło, gdyby nie zostali uratowani dzięki czyjejś radzie. Niech tedy doświadczeni udzielają takiej rady, jaką uważają za najpożyteczniejszą, w sprawach duchowych, sądowych, w urzędzie, w wojsku, czyniąc to z miłosierdzia, a dzięki tej wspaniałej cnocie nadzwyczajnie zatroszczą się także o swoje własne zbawienie. Ileż zdziałała w Kościele jedna niepozorna dziewica Teresa[18], korzystając, oprócz Ducha Świętego, z najlepszych doradców. Jak wielu ludzi, nie tylko ją, przybliżył swymi radami do nieba św. Piotr z Alkantary![19] Trzeba rozlewać dary Ducha Świętego! Niechęć wskazania należytych porad temu, kto o nie prosi, jest objawem zazdrości lub złośliwości, a domaganie się zapłaty za radę – objawem chciwości.

            Przebaczanie tym, którzy wobec nas zawinili i pogodzenie się z nieprzyjaciółmi, nie nazwę rzeczą właściwą chrześcijaninowi, ale wprost boską. W czym bowiem bardziej jesteśmy wyrazicielami dobroci Boga, jeśli nie w wybaczaniu zniewag i miłowaniu nieprzyjaciół? Gdyż dobroć Boga okazała się nam najbardziej w tym, że pojednał nas ze sobą przez Syna, gdy byliśmy Jego nieprzyjaciółmi, nie tylko udzielając nam przebaczenia win, ale żeby się stało zadość sprawiedliwości, postanawiając złożyć Go za nas w ofierze. Z naciskiem mówi o tym Apostoł: "Bo i po cóż Chrystus, gdyśmy jeszcze byli słabi, czasu swego umarł za niezbożnych? Albowiem za sprawiedliwego ledwo kto umiera, gdyż za dobrego może by się kto odważył umrzeć. Lecz Bóg zaleca miłość swoją względem nas, że kiedyśmy czasu swego byli jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł; [...] gdyśmy byliśmy nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Syna Jego" (Rz 5,6-8.10). Ty, który to czytasz, rozważ każdą sprawę po kolei i na ile to możliwe dla człowieka, naśladuj. Kto daje swojemu dłużnikowi pieniądze, aby ten nimi spłacił mu zaciągnięty dług? Kto, aby nie umarł jego nieprzyjaciel, chce umrzeć za niego? Uczynił to dla nas Syn Boży, Stwórca i Zbawiciel. I z miłości do Niego nie przebaczymy tym, którzy o to proszą? nie będziemy życzliwi nieprzyjaciołom? Życzliwy był św. Ubald z Gubbio[20], biskup, który, aby pomścić swą zniewagę, gdy został wrzucony przez człowieka niegodziwego do dołu z wapnem, zadał wrogowi wielką ranę - pocałunek! Pobudzając nas do tego rodzaju pobożności, Zbawiciel nasz mówił i napominał: "Jeśli tedy ofiarujesz dar swój do ołtarza i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem i idź pierwej pojednać się z bratem swoim: a wtedy przyszedłszy, ofiarujesz dar swój" (Mt 5,23-24). Posłuchajcie wy, którzy żywiąc ustawiczne nienawiści, knujecie w duszy ciągłą zawziętość i czekacie na sposobność do odwetu, a jednocześnie wraz z Judaszem całujecie Chrystusa w Najświętszej Eucharystii. Jeśli tak będą odpuszczane wasze winy, jak wy zwykliście odpuszczać waszym nieprzyjaciołom, to przepadło zbawienie wasze, zginęliście. Dlatego, jak radzi Jezus, "miłujcie nieprzyjaciół waszych […..], abyście byli synami Ojca waszego, Który jest w niebiosach" (Mt 5,44-45).

            Pocieszanie strapionych nie tylko słowami, lecz i czynami jest niełatwą cechą miłosierdzia. U Wergiliusza takim miłosierdziem szczyciła się Dydona: "Znająca nieszczęście, wiem jak wspomagać nieszczęśliwych"[21]. Niegdyś jako wygnanka z Tyru, bardzo życzliwie wraz z całą Kartaginą przyjęła wygnańca Eneasza. Tak poganka czynami przyszła z pomocą strapionym. Wierni przyjaciele oprócz słów pełnych pocieszenia dali Hiobowi podarunki: "i dali mu każdy owcę jedną i nausznicę złotą jedną" (Hi 42,11). Najświętszą Dziewicę Matkę Bożą wstrząśniętą najokrutniejszą śmiercią ukochanego Syna podnosił na duchu Jan: „od tej chwili”, gdy zamknął w grobie najmiłosierniejszego naszego Zbawiciela, "wziął ją […..] do siebie" (J 19,27). Sam niebieski Nauczyciel umacniał uczniów, mówiąc: "Niech się nie trwoży serce wasze, ani się nie lęka" (J 14,27). I na odwrót, Prorok opłakując Jerozolimę zawodził: "Płacząc, płakała w nocy, a łzy jej na policzkach jej; wszyscy przyjaciele jej wzgardzili nią i stali się jej nieprzyjaciółmi" (Lm 1,2-3). Cóż jest bardziej uciążliwe niż brak kogoś, kto by w smutku okazał współczucie? Cóż bardziej nikczemnego niż strapionemu dodawać strapienia? Strzeżcie się tego, chrześcijanie, a ilekroć możecie rozweselajcie nawet nieprzyjaciela jak jest smutny. Zwycięski Aleksander[22] szlachetnie wyraził współczucie zwyciężonemu Dariuszowi: nam coś takiego nie pasuje? A przecież Apostoł nakazuje nam płakać z płaczącymi (Rz 12,15). I nie czego innego uczył nas własnym przykładem Chrystus, nasz Król i Prawodawca, gdy „widząc miasto”, w którym miał być wkrótce zabity, stojące w obliczu zagłady, "zapłakał nad nim" (Łk 19,41).

            Łatwo też współczuje duchowemu upadkowi innych, kto jest świadomy swojej słabości. Filip Nereusz[23], ten bardzo sławny ojciec, słysząc, że ktoś ciężej upadł zwykle mówił: "Daj Boże, żebym ja nie uczynił czegoś gorszego". W każdym razie, jeśli jakieś nieszczęście bliźniego niekiedy wydobywa nam łzy, to tym bardziej powinien je wydobyć upadek duchowy. Cóż jest bardziej nieszczęśliwego niż człowiek, który wskutek grzechu staje się nieprzyjacielem Boga? Takich należy na wszelkie sposoby podnosić i wspierać. Z tym wiąże się inny uczynek -

            Upominanie grzesznych. Wielu poprawiłoby się z wad, gdyby miało osoby roztropnie upominające. Powiedziałem: roztropnie, gdyż rzadko jest skuteczne upomnienie zrobione z zapalczywą gorliwością; najmniej zaś, jeśli w gniewie. Jak ludzie powoli przywykają do wad, tak samo powinni być od nich uwalniani. Gwałtowność wszędzie szkodzi. Stąd i Dawid mając widocznie przed oczyma bardzo łagodne i ostrożne upomnienie Natana, śpiewał: "Będzie mię karcił sprawiedliwy w dobroci i będzie mię łajał; lecz olejek złośnika niechaj nie namaszcza głowy mojej" (Ps 140,5). Nie co innego wskazał Apostoł w słowach: "Bracia, jeśliby kto znienacka upadł w jakieś przestępstwo, wy co duchownymi jesteście, pouczcie takiego w duchu łagodności" (Ga 6,1).

            I nie wolno ujawniać cudzych błędów zanim winnych po bratersku nie upomni się nieoficjalnie. Ilekroć występek kogoś jednego, a tym bardziej wielu ludzi albo całej wspólnoty stanie się wiadomym dla szerszego grona, tylekroć zazwyczaj zaciekle się go usprawiedliwia. Niektórzy wolą narazić na szkodę zbawienie (mimo że to bardzo nieroztropne), niż opinię. Przed tym złem mogą się uchronić dzięki osobom mądrze upominającym. Dlatego najlepszą regułę przekazuje nam tu Mądrość niebieska, mówiąc: "Jeśliby zaś zgrzeszył przeciw tobie brat twój, idź, a upomnij go w cztery oczy; jeśli cię usłucha, pozyskasz brata twego. Ale jeśli ciebie nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, aby na zeznaniu dwóch albo trzech świadków opierała się wszelka sprawa. A jeśliby ich nie usłuchał, powiedz Kościołowi; a jeśliby i Kościoła nie usłuchał, niech ci będzie jako poganin i celnik" (Mt 18,15-17). Patrz, jak powoli, jak ostrożnie trzeba postępować przy braterskim upominaniu! Jedni poprawiają się, ilekroć słyszą, że innych gani się za popełniane błędy; drudzy o ile zobaczą swe winy, nie chcą się do nich przyznać i w duchu są przekonani, że inni powinni być poprawiani [a nie oni]; jeszcze inni wskutek częstego upominania stają się gorsi; w końcu są tacy, którzy pragną, by ich poprawiano nawet w najdrobniejszych szczegółach[24]. Odnosi się do nich to zdanie z księgi Przysłów: "Kto gani człowieka, większą potem łaskę znajdzie u niego, niźli ten, który łagodnym językiem zwodzi" (Prz 28,23). I słusznie! Dlaczego mielibyśmy unikać upominania, nie mówię już o karceniu, skoro "lepiej jest dać się karcić mądremu, niźli dać się oszukiwać pochlebstwami głupich". Dlaczego mielibyśmy unikać upominania, skoro "lepsza jest jawna nagana niż miłość tajemna". Dlaczego mielibyśmy unikać upominania, skoro "lepsze są rany od miłującego; niż zdradliwe pocałunki od nienawidzącego" (Koh 7,6; Prz 27,5.6)[25].

            Powracam jeszcze raz do roztropności w upominaniu. I nie mówię od rzeczy[26]. Trzeba tutaj uwzględnić wrodzony charakter[27] tych, którzy mają być upominani; należy mądrze wybrać sprzyjający moment i sposób; co więcej, w stosunku do upartych i pozbawionych łaski trzeba gorąco prosić Boga, ażeby On to, co przekracza naszą roztropność lub wpływ, uzupełnił Swoim światłem, dzięki któremu wielkich zbrodniarzy przemienia niekiedy w wielkich świętych. Więcej tu działa modlitwa, niż ostre upomnienie czy surowa nagana. Dlatego pięknie powiedziano: "Czego człowiek nie może poprawić w sobie czy w innych, powinien cierpliwie znosić aż Bóg nie zrządzi inaczej. [...] Jeśli ktoś napomniany raz lub dwa nie podporządkowuje się, nie spieraj się z nim, lecz powierz wszystko Bogu, aby działa się Jego wola, i chwała we wszystkich Jego sługach. On doskonale potrafi przemienić zło w dobro[28]."

                Nie odradzam jednak upominania, każdemu bowiem powierzony zastał jego bliźni[29]. Nie pozwalam też na pobłażanie, gdyż ono niszczy całe wspólnoty. Chcę, aby miłosierdzie łączyło się tu z roztropnością i cierpliwością. Albowiem i Apostoł zalecając to, mówi do Tymoteusza: "Głoś słowo, nalegaj w porę i nie w porę, przekonywaj, proś, karć ze wszelką cierpliwością i nauką" (2Tm 4,2).

             Jednak dla wypełnienia obowiązku braterskiego upomnienia, gdy nie można inaczej, wystarczy nie aprobować czyjejś działalności. Kto bowiem podjąłby się zmagania o dobro z możniejszymi? Jeśli może będziesz uzbrojony w łaskę Bożą, wtedy radzę wystąpić do walki i albo paść albo zwyciężyć. Masz wspaniałe przykłady wielkich ludzi. U Żydów - Jana Chrzciciela (Mt 14,10), u Rzymian - Boecjusza[30] i Symmacha[31], Marcina[32] i Grzegorza[33], u Greków - Chryzostoma[34] i Bazylego[35], u Anglików - Tomasza z Canterbury[36] i Tomasza Morusa[37], u Polaków (że pominę milczeniem inne narody) - sławnego biskupa Stanisława[38] i innych dobrze znanych. Oni, podczas gdy odważnie wypominają i potępiają cudze grzechy, nie popierają niegodziwości, spotka ich zawzięta nienawiść, wygnanie, czy śmierć. Masz tyle łaski? Chcąc otrzymać koronę, miej odwagę nie pobłażać przestępcom.

            Którzy mają zwyczaj pouczać nieumiejętnych niech uważają, że do nich się odnoszą słowa Proroka: "Ci, którzy ku sprawiedliwości wprawiają wielu, będą świecić, jak gwiazdy na wieki wieczne" (Dn 12,3).

            Bardzo mało powiedziałem. Którzy wpajają w serca drugich poznanie, miłość i bojaźń Boga, dorównają w sławie Matce Bożej. O, jakże to wspaniali współpracownicy Chrystusa, którzy jedynie ze względu na miłość do Niego starannie i z przekonaniem zwłaszcza dzieciom, ludziom prostym albo niewykształconym, wykolejeńcom, przekazują wiadomości niezbędne do zbawienia, do prowadzenia życia po chrześcijańsku, do unikania grzechów, nabywania cnót. Nad ten niema innego uczynku miłosiernego bardziej wzniosłego, bardziej szlachetnego. To zadanie wypełniają w szkołach nauczyciele, na ambonach kaznodzieje, w domu rodzice przez pouczanie dzieci o tym, bez czego nie można osiągnąć zbawienia wiecznego. A najbardziej ci, którzy spełniają obowiązek przekazywania nauki chrześcijańskiej. Przez zaniedbanie tego, ach! jak wiele dusz pędzi na dno upadku!

            Ja tu składam nieskończone dzięki tym wszystkim, którzy dali mi poznać Boga i cnotę, którzy mnie ciemnego nauczali. Proszę Jezusa, aby nie pozbawił ich niebieskiej nagrody, czy to zrobili słowami czy powtarzającym się dobrym przykładem. Mnie także Jego Majestat niech raczy udzielić łaski, bym czegoś w tej dziedzinie nie zaniedbał. Proszę też o to, aby wszystkim duszpasterzom udzielił tyle światła i zapału, ile potrzebują do przepojenia całokształtem doskonałości moralnej tych, co są zdani na ich wiarę i cnotę. A głównie niech udzieli ducha apostolskiego kaznodziejom i proboszczom, bo dzięki ich wysiłkowi nieskończona ilość ludzi ma być wznoszona ku niebu.

            Wielkość wreszcie takiego miłosierdzia uświetniamy i potwierdzamy przykładem dostojnego władcy Władysława Jagiełły. Ten bowiem książę Litwy został wybrany na króla Polski po tym warunkiem, że przyjmie katolicyzm. I potem pałał tak wielkim pragnieniem doprowadzenia swego narodu do kultu prawdziwego Boga, że osobiście wyjaśniał mu główne artykuły wiary i włączając go z całą usilnością do owczarni Chrystusowej, z Wielkiego Księcia Litewskiego stał się wielkim Apostołem[39]. Słusznie zatem z Królem Psałterzystą mógł mówić: "Będę nauczał grzeszników dróg Twoich, a niezbożni do Ciebie się nawrócą" (Ps 50,15).

            Usilne błaganie Boga o uwolnienie dusz przebywających w czyśćcu lub wspomaganie ich zarówno miłosiernymi jałmużnami jak i różnymi innymi sposobami - to oznaka największego miłosierdzia. Całkowicie bez litości i bez serca jest ten, w kim nie wzbudzają litości ich męki, i kto chociaż może, nie przychodzi na pomoc cierpiącym. Machabejski przywódca Juda, zarówno dzielny jak i pobożny, "zebrawszy dwanaście tysięcy drachm, posłał do Jeruzalem, aby złożono za grzechy umarłych ofiarę, dobrze i pobożnie o zmartwychwstaniu myśląc" (2Mch (12,43). Uczynił to ten, który był zajęty ciągłymi wojnami, jakie zwykle zabijają miłosierdzie; a czy mógł on wiedzieć, że Synagoga nie miała możliwości udzielania wiernym zmarłym zasług Chrystusa jaką ma Matka nasza Kościół Święty. Co my powinniśmy robić, którzy tak wiele możemy u Jezusa i mamy tak liczne bodźce do niesienia pomocy duszom wiernych skazanych na czasowe męki? Dlatego wzbudza we mnie wielkie zdziwienie, dlaczego chrześcijanin nie odczuwa głęboko ich błagania wyrażonego tymi słowami: "Zmiłujcie się nade mną, zmiłujcie się nade mną, chociaż wy przyjaciele moi" (Hi 19,21). A to, że będziemy mieli tylu patronów i opiekunów, ilu dzięki naszym staraniom przeprowadziliśmy tam z pieca czyśćcowego! Nie przytaczam więcej argumentów na ten temat. Wystarczy rozważyć i trzymać się tego, co Duch Boży wypowiedział: "A tak święta i zbawienna jest myśl modlić się za umarłych, aby byli od grzechów rozwiązani" (2Mch 12,46).

            Ostatnim uczynkiem miłosiernym, ale o równoważnym z pozostałymi, jest darowanie urazów. Jeśliby chrześcijanie zechcieli go gorliwie, jak mają obowiązek, wykonywać, zanikłyby spory, wygasłyby procesy sądowe, przestałyby istnieć oszustwa, podstępy i wiele intryg, które czasem spowodowane są zemstą i to najczęściej bezpodstawną. Wielu zaś za cierpliwość otrzymałoby od Boga wieniec laurowy. Św. Paweł z naciskiem wpajał to już kiedyś Koryntianom, mówiąc: "Brat z bratem się prawuje i to przed niewiernymi. Już nawet to w ogóle jest waszym występkiem, że się procesujecie między sobą. Czemu raczej krzywdy nie znosicie? Czemu raczej szkody nie cierpicie? Ale wy krzywdę wyrządzacie i oszukujecie braci. Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą Królestwa Bożego?" (1Kor 6,6-9). Z tego końcowego zdania Apostoła, naprawdę doniosłego, rozumiem, że szczęśliwy jest ten, kto znosi krzywdy i na odwrót - nieszczęśliwy, kto je wyrządza. O ile pierwszy powinien być wywyższony za zaniechanie zemsty, o tyle ten drugi upokorzony przez Boga za wyrządzenie krzywdy. Dobrą rzeczą jest wybaczanie, lecz złą drażnienie, obrażanie, uciskanie. Ja wybaczając, naśladuję Chrystusa; ty uciskając mnie, idziesz za przykładem Jego oprawców. Doradzam więc darowanie krzywd, a [ich] wyrządzanie odradzam. Dla mnie bowiem korzystne jest niewinne cierpienie, ale dla ciebie dręczenie mnie jest bardzo szkodliwe. Ach! czy musisz z braku rozsądku pójść do piekła dlatego, że swym prześladowaniem wynosisz mnie do nieba? I wreszcie tak kończę słowami pełnego miłosierdzia Ojca: "Wielki i zbawienny czyściec przechodzi człowiek cierpliwy, gdy doznając krzywd, więcej boleje nad cudzą złością, niż nad swą krzywdą"[40].

            Kończąc ten rozdział, życzę, aby w każdym ze śmiertelników wzmogło się wzrastanie dobrych uczynków. Dzięki nim bowiem jest odbudowywany Mistyczny Dom Boży, przez nie osiąga się miłosierdzie Boże. Nasze uczynki idą za nami[41]. Ktoś pobożnie powiedział: "Z pewnością, gdy nadejdzie dzień sądu, nie będziemy pytani, co przeczytaliśmy, lecz co uczyniliśmy, ani jak dobrze mówiliśmy, lecz jak pobożnie żyliśmy"[42].

            Kiedy to nastąpi? "Gdy zaś Syn Człowieczy przyjdzie w majestacie swoim i zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, i odłączy jednych od drugich, jak pasterz odłącza owce od kozłów. I postawi owce po prawicy swojej, a kozły po lewicy. Wtedy rzecze Król tym, którzy będą po prawicy Jego: 'Pójdźcie, błogosławieni Ojca mego, posiądźcie Królestwo zgotowane wam od założenia świata' (Mt 25, 31-34). O, najprzyjemniejsze "pójdźcie"! Ale jaką mocą zyskane? Uczynkami chrześcijańskiego miłosierdzia. "Albowiem łaknąłem - mówi dalej Bóg sędzia - a daliście mi jeść; pragnąłem, a napoiliście mnie; byłem gościem, a przyjęliście mnie; [...] chorym, a nawiedziliście mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do mnie" (Mt 25, 35-36).

         Przykładajmy się zatem do uczynków miłosiernych, przykładajmy; przez nie odbudowujemy Świątynie Boże, nasze dusze; odnawiamy, powiadam, „człowieka wewnętrznego”; usłyszymy [pójdźcie] „błogosławieni", otrzymamy Królestwo Niebieskie.


[1] Por. Dn 4,24.

[2] Por. Tb 1,17-21 i in.

[3]Św. Jan Boży (1495-1550), brat zakonny, Portugalczyk. Po duchowym nawróceniu poświęcił się służbie ubogim i chorym, zakładał przytułki dla potrzebujących. Założyciel bonifratrów.

[4] Chodzi o papieża i kardynałów.

[5]Papież Klemens IX (1667-69).

[6]Św. Elżbieta Węgierska (1207-1231), księżna, ufundowała szpital-przytułek dla opuszczonych, gdzie codziennie posługiwała ubogim.

[7]Św. Jadwiga (+1243), księżna, żona Henryka Brodatego. Po jego śmierci wstąpiła do klasztoru cystersek w Trzebnicy. Będąc jeszcze w świecie, w swoim domu królewskim utrzymywała 13 biednych, którym osobiście dawała jedzenie i picie.

[8]Bł. Kunegunda-Kinga (+1292), klaryska, która ufundowała klasztor w Nowym Sączu. Rodzice Autora Mistycznej Świątyni Bożej otaczali ją wielką pobożnością, a także on sam od młodych lat miał do niej szczególne nabożeństwo.

[9]Św. Paulin z Noli (353-431). Wstąpił na drogę kariery państwowej. O prawdach wiary pouczał go św. Ambroży. Pojął za żonę hiszpańską chrześcijankę i przyjął chrzest. Po śmierci syna oboje małżonkowie zdecydowali się na pełną wstrzemięźliwość. W 314 r. wyświęcony na kapłana, a w 411 konsekrowany na biskupa. Pozostawił wiele listów i poezji.

[10]Św. Piotr Nolasco (+1256), założyciel zakony dla wykupu jeńców chrześcijańskich.

[11]Św. Rajmund z Pennafort (ok. 1180-1275), kapłan. Jednak on nie był założycielem wspomnianego zakonu, lecz swoją radą wspomagał zakonników od wykupu niewolników.

[12]Św.Teodulos żyjący jakoby w V wieku będąc podobno prefektem Konstantynopola za Teodozjusza Wielkiego w 48 roku życia po śmierci żony zostawił urząd i następne 48 lat życia aż do śmierci spędził na słupie w pobliżu Odessy. Pod koniec życia miał objawienie, że pod względem zasług i świętości może być zrównany z niejakim wykolejonym aktorem Korneliuszem, który dokonał tylko jednego czynu: poratował kobietę w biedzie.

[13] Por. Rdz 2,22.

[14]Św. Katarzyna Sieneńska (1347-1380), doktor Kościoła (napisała Dialogi), mistyczka, brała czynny udział w publicznych sprawach Kościoła, należała do trzeciego zakonu dominikańskiego.

[15]Św Marcin (+397), urodził się w Panonii (na Węgrzech). W wieku męskim przyjął chrzest i został rzymskim legionistą. W r. 380 garnizon św. Marcina został przerzucony do Galii i tu miało miejsce wydarzenie wspomniane wyżej. Został pustelnikiem i wreszcie biskupem Tours.

[16]Jan Gamrat (1487-1545), biskup krakowski, był marnotrawny, ale szczodrobliwy i miłosierny. W rzeczywistości biskup miał na imię Piotr, Jan był bratem biskupa.

[17] Odpowiadające znanemu powiedzeniu polskiemu: Gość w dom, Bóg w dom.

[18]Św. Teresa od Jezusa, Wielka, (1515-1582), karmelitanka. Po łacinie virguncula, wyraz zdrobniały nie dla wyrażenia pogardy, ile słabości tych istot, a więc „słaba niewiasta”.

[19]Zob. rozdz. XIV, przyp. 3.

[20]Św.Ubald (1084-1160), biskup Gubbio we Włoszech.

[21]Wergiliusz, Eneida, Wrocław 1950, tłum. ks. T. Karyłowski, ks. I, 630. Wers tu przytoczony przez Autora znajduje się na końcu następującej strofy:       

                    "Wstępujcie więc, modzieńce, pod moje poddasza!

                    I mnie również fortuna tak sroga jak wasza

                    Po wielu trudach spocząć na tej ziemi każe.

                    Nieobca klęsce, umiem wspomagać nędzarze!".

 

[22]Aleksander Wielki, król Macedonii (336-323 przed Chr.) Autor nie mówi, w jaki sposób on współczuł pokonanemu Dariuszowi. Może w ten sposób, że, gdy swoi Dariusza zabili, on zawiózł jego ciało do Persji i pochował z honorami w królewskim grobowcu.

[23]Św. Filip Nereusz (1515- 1595), założyciel filipinów - oratorianów. Katechizował na placach publicznych, odwiedzał szpitale troszczył się o pielgrzymów. Przyjąwszy święcenia kapłańskie, utworzył zgromadzenie księży, z którego powstało pierwsze Oratorium.

[24] Por. Seneca, De ira, III,36,4: „Dobry przyjmuje upomnienie z radością, lecz im kto gorszy, tym gorzej znosi upominającego”.

[25] Powtórzenie tego samego wyrażenia na początku kilku następujących po sobie zdań lub części zdania nazywa się anaforą, repetitio. Ta figura jako środek stylistyczny służy do położenia nacisku na pewien przedmiot, pojęcie, myśl, aby zwrócić na nie silniejszą uwagę słuchacza. W tym wypadku chce słuchacza usilnie przekonać do chętnego przyjmowaniu upomnień.

[26] Litotes

[27] Autor często używa figury stylistycznej zw. hendiadis: dwa rzeczowniki połączone spójnikiem et, que, atque wyrażają często jedno pojęcie ze specjalnym odcieniem semantycznym, np. tu: naturam indolemque - wrodzony charakter. Hendiadis przyczynia się do uzyskania konkretności i wyrazistości wypowiedzi.

[28] O naśladowaniu Chrystusa, ks. I, rozdz. 16,1.

[29]Por. Syr 17,12. Wulgata w tłum. Wujka: I każdemu z osobna dał przykazanie o bliźnim jego.

[30]Boecjusz (ok. 480-524), rzymianin, logik, filozof, teolog, dyplomata. Oskarżony o współudział grupy senatorów rzymskich z cesarzem biz., uznany został winnym zdrady stanu i skazany na śmierć. Czczono go jako męczennika za wiarę pod imieniem Seweryna (23 X). Kongregacja Obrzędów kult lokalny zatwierdziła w 1883.

[31]Św. Symmachus (498-524), papież, wiele wycierpiał od zwolenników antypapieża Wawrzyńca.

[32]Św. Marcin I, papież i męczennik, skazany przez heretyckiego cesarza Konstansa na Chersonez, gdzie wycieńczony cierpieniami za wiarę zmarł w 656 r.

[33]Chodzi chyba o św. Grzegorza VII (1073-1085), papieża, który w konflikcie z cesarzem Henrykiem IV wiele wycierpiał. Umierając powiedział: Umiłowałem sprawiedliwość, nienawidziłem nieprawości, dlatego umieram na wygnaniu.

[34]Św. Jan Złotousty [Chryzostom] (ok. 350-407), patriarcha Konstantynopola, sławny z wymowy. Jest jednym z wielkich doktorów Kościoła Powszechnego na Wschodzie. Jego spuścizna literacka w wydaniu Migne'a obejmuje 18 tomów. Troszczył się o chorych, występował w obronie ubogich i pokrzywdzonych, gromił zbytek bogatych i przez to naraził się dworowi cesarskiemu. Prześladowany przez cesarzową Eudoksję zmarł na wygnaniu.

[35]Św. Bazyli Wielki (329-379), bp Cezarei Kapadockiej, obronę zagrożonej przez arianizm wiary uważał za cel swego życia, przez co cesarz Walens skazał go na wygnanie.

[36]Św. Tomasz Becket (1118-1170), biskup Canterbury, męczennik, bronił praw Kościoła przeciw Henrykowi II i przez jego popleczników został zabity.

[37]Św. Tomasz Morus (1477-1535), męczennik, kanclerz królestwa Anglii, godność pierwsza po królu. Za wierność katolicyzmowi i prymatowi papieża został ścięty z rozkazu króla Henryka VIII.

[38]Św. Stanisław (1030-1079), biskup krakowski, męczennik, jako gorliwy kapłan wypominał nadużycia nawet królowi, Bolesławowi Śmiałemu. Gdy napomnienia nie pomagały, wyłączył króla ze społeczności kościelnej. Oburzony król kazał go zabić. Rozkaz wykonano, gdy św. Stanisław odprawiał Mszę św. w kościele św. Michała na Skałce.

[39]Władysław Jagiełło, Wielki Książe Litewski, król Polski (1350-1434). Autor nazywa go wielkim Apostołem Litwy, ponieważ Jagiełło zamierza małżeństwo z Jadwigą, królową Polski, potem chrystianizację Litwy, akceptując propozycje i warunki, z których najważniejsze to: chrzest Litwy i jej unia z Polską.

[40] O naśladowaniu Chrystusa, ks. I, rozdz. 24, §2.

[41] Por. Ap 14,13.

[42]O Naśladowaniu Chrystusa, ks. I, rozdz. 3.