wstecz ROZDZIAŁ 13 powrót do strony głównej

wstęp· I · II · III · IV· V· VI· VII · VIII · IX· X· XI · XII · XIII · XIV· XV· XVI · XVII · XVIII · XIX· XX· XXI · XXII · XXIII · XXIV

 

Słudzy Mistycznej Świątyni

 

            Pięć naszych zmysłów bardzo słusznie można nazwać sługami Mistycznej Świątyni. Tu umieszczamy tylko trzy: dotyk, smak i powonienie, zostawiając dwa: słuch i wzrok, dla innej przenośni.

            I tak, najpierw dotyk. Jeśli on prawidłowo spełnia swe zadanie, bardzo wydatnie przyczynia się do upiększenia i trwałości naszej Świątyni. Gdy ręce przez uczciwe prace zaspakajają potrzeby ciała karmiąc je, podtrzymując, ochraniając, to także są pożyteczne dla ducha przez ćwiczenia oraz chwalebne i bogobojne zajęcia[1], czy to, gdy czytamy cenną książkę, albo piszemy coś pożytecznego i zbawiennego, rozdajemy jałmużnę, lub z miłości służymy bliźniemu. Cokolwiek bowiem wykonują ręce, obejmujemy to zakresem zmysłu dotyku. Chcemy jednak być dalecy od tego, co może splamić ciało lub duszę, aby każdy z nas słusznie mógł się chlubić, śpiewając z królewskim Psalmistą: "Umywam między niewinnymi ręce moje i obchodzę ołtarz Twój, Panie" (Ps 25,6). Gdy ręce powstrzymują się, już nie mówię od przelewu niewinnej krwi - nie chciałbym, żeby wśród chrześcijan słyszało się o tym, a cóż dopiero popełniało - lecz od jakiegokolwiek czynu niedobrego, zachowują czystość serca, które jest ołtarzem w Mistycznej Świątyni, co więcej, tak jej obronią, jak obrońcy murów. Przy ich pomocy poskramia się ciało, aby nie „walczyło przeciw duchowi", jak napomina św. Paweł[2]. Nimi robi się znak krzyża, który odpędza mniej święte myśli i zupełnie odcina dostęp do nas złemu duchowi. Dotyk jest więc bardzo przydatnym i absolutnie koniecznym dla Mistycznej Świątyni sługą, byle wystrzegał się rzeczy, których nie należy dotykać.

            Zmysł smaku ma siedlisko w ustach, a więc cokolwiek wykonuje się ustami możemy jemu przypisać. Jeśli jemu smakuje tylko chwała jedynego Boga, mógłbyś go nazwać najświętszym sługą. Tego pragnął Dawid, gdy śpiewał: "Niechaj będą napełnione usta moje chwałą, abym śpiewał sławę Twoją, cały dzień wielmożność Twoją" (Ps 70,8). Smak najlepiej będzie służył rozumowi, jeśli będziesz unikał pokarmu także nadmiernie przyprawionego, a nie tylko nadmiernego; i napoju wyszukanego, nie tylko obfitego. Nie nalegam, abyś przyzwyczaił się do potraw[3] gorzkich i cierpkich, ani byś je posypywał popiołem dla pozbawienia smaku. (Niektórzy jednak święci z wielkiej pobożności tak robili). Nie domagam się, byś swój miód zmieszał z żółcią, (przyznaję, sercu nie brakuje goryczy)[4] chyba że Bóg cię będzie do tego zachęcał i okaże ci pomoc. Ale to stanowczo przykazuję: tymi darami nie delektuj się, a raczej błogosław i kochaj Tego, Który ci daje pokarm i napój w stosownym czasie, ażebyś jadł dla życia, a nie żył dla jedzenia. Nie, abyś się delektował nimi, lecz abyś spożywał dary Boże pomny na wstrzemięźliwość i posty Chrystusa; pomny na żółć i ocet, które podano Jego Majestatowi, gdy z twego powodu, był spragniony na krzyżu. Nie tylko sam tak postępuj, ale także, jeśli możesz, od innych oddalaj okazję do grzeszenia smakiem. Źle spełnia swój obowiązek ten sługa tam, gdzie się ciągle je i pije, gdzie pijatyki i hulanki dniem i nocą.

            Powonienie wreszcie dla niektórych mogłoby się wydawać najmniej potrzebnym sługą naszej Świątyni, gdybyśmy nie wiedzieli, że właściwym jego zadaniem jest nie dopuszczać złudnych zapachów. Wątpię, by w tych smutnych czasach ten sługa czuwał na swym posterunku przed drzwiami naszej Świątyni. Sądzę, że on tam niegodziwie chrapie we śnie. Tak bowiem ulegliśmy wonnościom, że skrapiamy nimi nie tylko chusteczki i rękawiczki, ale i całe ubrania. Ach! Kimże my [już] jesteśmy, że pod nos sobie podsuwamy jedynie pachnidła?! Chrześcijanie, proszę was, zbudźcie haniebnie pogrzebane powonienie! Zbudźcie, by złudną woń trzymało z daleka od Świątyni Bożej, jeśli nie chcecie wpaść albo, żeby was nie wtrącono tam, gdzie jest obrzydliwy i wieczny smród, gdzie nie jeden ufryzowany ze swoim pudrem cypryjskim nieprzyjemnie śmierdząc, lamentuje:

                        Ach, niechaj zginą loki, me ohydne włosy,

                        które ja często czesałem zniewieściałą ręką.

Przyłóżcie się z całych sił do tego świętego zadania, aby ci trzej słudzy waszego ducha i ciała: dotyk, smak i powonienie, uczyniły was takimi, o których słusznie może być rozumiane i powiedziane owo [wyrażenie] świętego Króla: "Nos mają, a nie czują. Ręce mają, a nie dotykają; [...] ani zawołają gardłem swoim" (Ps 113b, 6-7).


[1] Tak jakby swoimi słowami Autor  przedstawił myśl Seneki: „Cokolwiek będziesz czynił, szybko zawróć od ciała ku sprawom ducha. Poddawaj go ćwiczeniom we dnie i w nocy…. Tym ćwiczeniom nie może przeszkodzić ani mróz, ani upał, ani nawet starość”. Listy moralne do Lucyliusza, II,15,5.

[2]Wydaje się, że Autor pomyłkowo św. Pawłowi przypisał powiedzenie św. Piotra (1P 2,11).

[3] W oryginale: Ceres, Cereris – mit. rzymska, bogini, ale również chleb, żniwo, płody ziemi, potrawy.

[4] Prawdopodobnie Autor nie nalega na zadawanie sobie umartwienia przez odbieranie przyjemności przy spożywaniu słodkiego miodu, bo nie brak każdemu różnych goryczy duchowych (przypis tłumacza).