wstecz ROZDZIAŁ 11 powrót do strony głównej

wstęp· I · II · III · IV· V· VI· VII · VIII · IX· X· XI · XII · XIII · XIV· XV· XVI · XVII · XVIII · XIX· XX· XXI · XXII · XXIII · XXIV

 

Kaznodzieja Mistycznej Świątyni

 

             Kto jest zwyczajnym kaznodzieją naszej Świątyni? Płomiennym, że nigdy nie traci zapału? Surowym, że nigdy nie pochlebia? Pilnym, że najmniejsze czy największe nasze uchybienia natychmiast nam wytyka i odsłania, jak też wskazuje to, co należy naprawić i grzmi na to, czego unikać? To właśnie sumienie [jest tym czynnikiem], który spełnia w nas ten obowiązek kaznodziei, czujne, niczego nie ukrywające.

            Nie wiedziałbym co zmieniło wyraz twarzy Kaina, gdy Bóg nie wejrzał na jego ofiarę, tak, że i sam Bóg był zmuszony go zapytać: "czemu zapadła ci twarz?" (Rdz 4,6). Nie wiedziałbym, mówię [dobitnie], przyczyny tego stanu rzeczy, gdyby mi po mądrym zbadaniu nie wyjaśnił jej w następujących słowach wielce mądry Ambroży[1]: "Kain posmutniał, ponieważ jego sumienie uświadomiło mu, że Bogu nie podobała się jego ofiara". Bóg nie wejrzał na dary Kaina i oto natychmiast właściwy i najbardziej niestrudzony w nawoływaniu kaznodzieja [woła]: Co uczyniłeś? Dlaczego nie zostały przyjęte twoje dary? Może ofiarowałeś je ze złą intencją? Że nie zjednałeś sobie życzliwości Boga, lecz raczej rozgniewałeś Go na siebie, co uczyniłeś? Słowa tego kaznodziei prawie pozbawiły Kaina ducha i cała twarz mu pobladła.

            Podobna rzecz wydarzyła się z Abimelechem, królem palestyńskim. Zobaczył on, że Izaak wzbogacił się i stał się sławnym przybyszem w jego królestwie. Podburzony przez zazdroszczących mu Palestyńczyków, wydalił go z kraju i kazał mu trzymać się z daleka od jego królestwa. "Odejdź od nas” - mówił – „stałeś bowiem daleko od nas możniejszym" (Rdz 26,16). Nieco później, gdy Izaak zatrzymał się w Bersabee, nie mniej potężny jak w Palestynie, przyszedł do niego Abimelech z dwoma innymi przyjaciółmi i mówi: "Niech będzie przysięga między nami i uczyńmy przymierze, abyś nam nie czynił nic złego" (Rdz 26,28-29]. Któż, Abimelechu, rzucił na ciebie postrach przed potęgą Izaaka? Kto przekonał do pojednania się z nim i zawarcia wiecznego przymierza? To ów dzielny kaznodzieja – sumienie. Tak też sądząc Złotousty Biskup[2], mówi: "Niesprawiedliwie wygnali Izaaka z własnego kraju, a teraz przymuszani przez sumienie, spójrz, jak szybko sami siebie ganią, choć nikt inny ich nie zmusza, ani nie wypomina czynów". Ledwie Izaak wyszedł z Palestyny, a natychmiast przystąpił do Abimelecha jego osobisty kaznodzieja i przemawia donośnym głosem: Więc rzeczywiście uczciwego człowieka wypędziłeś niegodziwie ze swego królestwa? Więc rzeczywiście prawego bezprawnie wyrzuciłeś poza granice? Uważasz, że ujdzie ci to bezkarnie? Czy sądzisz, że nie otacza go opieka Boga? Co więcej, być może ten właśnie potomek Abrahama nie przemilczy doznanej krzywdy? Przez twą nierozwagę nowa wojna przeciwko tobie zostanie wzniecona. Abimelech, poruszony tymi wyrzutami sumienia, przyszedł do Izaaka, błagał o przebaczenie, i uroczystą przysięgą uczynił go swoim przyjacielem.

            Wnukowie tego Izaaka, mający spożywać śniadanie u swojego brata (ale przez nich nie rozpoznanego) Józefa, namiestnika Egiptu, byli dręczeni tak gwałtownymi niepokojami wewnętrznymi, że pełni lęku i wątpliwości co do swego bezpieczeństwa przy gościnnym -  by nie powiedzieć - braterskim stole, roztrząsali między sobą: "Dla pieniędzy, któreśmy pierwej odnieśli […..], wwiedziono nas, aby potwarz na nas rzucił" [Rdz 43,18][3]. Jak gdyby Józef najłagodniejszy to zamyślał. Ale, co słusznie napisał Lipoman, "Sumienia niegodziwych takie są, że nawet w pomyślności bledną ze strachu. Ilekroć bowiem są świadomi własnych podłości, podejrzewają o zło nawet rzeczy dobre, i te, które innym mogłyby dać poczucie bezpieczeństwa i radość". Porzuciliście niegdyś swój posiłek, potomkowie Jakuba, mając sprzedać Józefa Izmaelitom!  Bardzo słusznie więc teraz zachęceni do jego uczty drżycie, jakby mając umrzeć. Słusznie tak cierpicie, ponieważ zgrzeszyliście przeciwko swemu bratu. Czyż nie poucza was wytrwale ten wasz kaznodzieja - sumienie?

            Błogosławiony, który zwraca uwagę na tego mówcę i jest mu posłuszny. Nie potrzeba by było wielu książek, ani bardzo gorliwych kaznodziejów; gdybyśmy jedynie uważali na szepty i głosy naszego sumienia, nie dopuścilibyśmy się niczego złego, niczego haniebnego, niczego bezbożnego. To zaś, czegośmy się dopuścili, zmylibyśmy natychmiast i od upadku natychmiast wrócilibyśmy do zgody ze zranionym Bogiem.

            Należy tu posłuchać Bernarda[4], który tak mówi: "Grzechów moich ukryć nie mogę, bo dokądkolwiek pójdę, jest ze mną moje sumienie. Niesie ze sobą cokolwiek w nie włożyłem, czy dobre, czy złe. Depozyt, który wzięło na przechowanie, zachowuje za życia i zwróci przy śmierci. Jest obecne, jeśli czynię źle. Jeżeli zaś wydaje mi się, że czynię dobrze i chwalę się z tego powodu, ono również jest obecne. Jest obecne przy żywym, idzie za zmarłym. Wszędzie chwałą lub pohańbieniem jest dla mnie nieodłącznym, w zależności od jakości depozytu. Tak, tak we własnym domu i ze [strony] własnej rodziny mam oskarżycieli, świadków, sędziów i katów. Oskarża mnie sumienie, świadkiem jest pamięć, sędzią - rozum, więzieniem – rozkosz zmysłowa, katem - strach, rozkosz - torturą"[5] (Rozm. rozdz.13).

            Żaden Cyceron[6] nie oskarża swojego Werresa[7] tak skutecznie jak sumienie; równocześnie przekonuje, skazuje i zarazem dręczy grzesznika samym jego występkiem. Jest właśnie z nami związany ten oskarżyciel, co nawet uznał Rzymski Mędrzec[8], gdy powiedział: "Nigdy nie ma pewności pozostania w ukryciu, nawet dla ukrywających się, gdyż obwinia ich sumienie i samych sobie ujawnia" (Do Lucyllusza list 97)[9]. Słuchajmy więc sumienia, a będziemy zbawieni. Nikt nie jest dla nas bliższym doradcą, nikt wierniejszym; bylebyśmy go nie zepsuli, dobierając sobie „nauczycieli łechcących uszy”[10].

         Lew, jak podaje bajka, zwszy [sobie] żołądek, zaczął zionąć bardzo nieprzyjemną wonią. Zapytał niedźwiedzia, czy on ją czuje. Gdy ten odpowiedział szczerze, [lew] go rozszarpał, nie znosząc prawdy. Potem zapytał wilka. Ten, widząc śmierć poprzednika, zaprzeczył. Ale i on został rozszarpany z powodu wyraźnego i oczywistego kłamstwa. Na koniec przywołany lis, skoro poczuł przygotowaną śmierć, więc udał, że ma katar i pod najsolenniejszą przysięgą stwierdził, iż wskutek stępionego węchu nie może rozpoznać oddechu lwa. Takie niekiedy i my odlewamy sobie sumienie z fikcji i udawania. Bernard mówi: „Lisim zupełnie sumieniem jest: opieszały sposób postępowania, przyziemne myślenie, nieszczera spowiedź, krótkotrwała i nieczęsta skrucha, posłuszeństwo bez uległości, modlitwa bez uwagi, czytanie bez zbudowania duchowego, rozmowa nieoględna"[11] (Rozm. 11). Od tego rodzaju sumienia wybaw nas, Panie! Bo Ty nie sądzisz według ludzkiego rozeznania, lecz jak znasz bieg wszystkich spraw, tak osądzasz. Zaszczep więc we mnie poprawny osąd, daj prawe sumienie i chęć gorliwego i trwałego posłuszeństwa sumieniu.


 

[1]Zob. rozdz. I, przyp. 5.

[2]Św. Jan Złotousty [Chryzostom](ok. 350-407), patriarcha Konstantynopola, sławny z wymowy. Jest jednym z wielkich doktorów Kościoła Powszechnego na Wschodzie. Jego spuścizna literacka w wydaniu Migne'a obejmuje 18 tomów. Troszczył się o chorych, występował w obronie ubogich i pokrzywdzonych, gromił zbytek bogatych i przez to naraził się dworowi cesarskiemu. Prześladowany przez cesarzową Eudoksję zmarł na wygnaniu.

[3] Por. Rdz 42,25-28.

[4]Zob. rozdz. II, przyp.4.

[5]Por. Rozmyślania ułożone przez śś. Augustyna i Bernarda, dwóch wielkich doktorów Kościoła, a przetłumaczone przez ks. J.R., Płock 1894, s. 224.

[6]Marek Tulliusz Cycero (106-44 przed Chr.), najwybitniejszy mówca, teoretyk wymowy, stylista, filozof.

[7]Werres(Caius Licinius Verres), I wiek przed Chr. W latach 74-71 namiestnik prowincji Sycylii, gdzie dopuścił się ogromnych zdzierstw i nadużyć. W 70 r. na prośby delegacji miast sycylijskich Cyceron podjął się oskarżenia go. Zgromadził materiały rzeczowe tak obciążające Werresa, że ten, nie czekając na wynik procesu, udał się dobrowolnie na wygnanie.

[8]Zob. rozdz. III, przyp. 3.

[9] Stanisław Stabryła w Lucjusz Seneka. Myśli, Kraków 1989,  odnośny tekst przetłumaczył następująco: Ludzie, którzy nawet ukrywają swe zbrodnie, nigdy nie mają pewności ukrycia, gdyż demaskuje ich własne sumienie i samym sobie ujawnia.

[10] Por. 2Tm 4,3.

[11]Por. Rozmyślania ułożone przez śś. Augustyna i Bernarda, dwóch wielkich doktorów Kościoła, a przetłumaczone przez ks. J.R., Płock 1894, s. 221.